Mamy do czynienia z frontalną kampanią przeciwko zasadom państwa świeckiego. Ofiarami tej krucjaty są obecnie kobiety, a niedługo będą wszyscy, którzy nie zechcą podporządkować swojego postępowania, także prywatnego, doktrynom religijnym wyznawanym przez wysokich urzędników ulokowanych w strategicznie ważnych miejscach aparatu państwowego – tymi słowami podsumował wydarzenia ostatnich tygodni prof. Wojciech Sadurski.
Publicyści „Gazety Wyborczej" wieszczą tymczasem zbliżającą się kolejną odsłonę wojny religijnej. Ich zdaniem Kościół katolicki, zamiast stać się Franciszkowym „szpitalem polowym dla rannych", sam przybiera postać groźnego najeźdźcy. Prof. Ewa Łętowska orzeka, że wielkie, trudne, ideologicznie zorientowane dyskusje o eutanazji, aborcji, klauzuli sumienia są zdominowane przez nieuczciwość proweniencji erystycznej. Oczywiście tej nieuczciwości dopuszczają się ci, którzy ośmielają się sprzeciwiać lewicowo-laickiej interpretacji podstaw ustroju i systemu prawa obowiązującego w Polsce.
Personalizm w konstytucji
Gdy słucham tego wszystkiego, przecieram oczy ze zdumienia. Oto wilki ostrzegają przed atakiem owiec.
Rzeczywiście – metodą działania jest reinterpretacja podstaw porządku prawnego i manipulacja intelektualna. Sięgają do niej jednak przede wszystkim ci, którzy sami formułują to oskarżenie.
Podstawowym przekłamaniem jest głoszenie tezy, że państwo polskie ma funkcjonować jako tzw. państwo świeckie. Prof. Piotr Winczorek mówi, że w takiej sytuacji urzędnik państwowy musi zawiesić swoje poglądy na kołku. Ma służyć państwu i działać na jego rzecz, a państwo ma zachowywać neutralność w sprawach wyznania i światopoglądu. Prof. Marcin Król ujmuje to nawet mocniej, podkreślając, że funkcjonariusz publiczny nie ma sumienia, ma jedynie przyzwoitość i rozsądek. Może mieć prywatne poglądy, ale nie ma prawa ich publicznie demonstrować ani narzucać ogółowi. Jeśli funkcji nie może pogodzić z sumieniem – odchodzi.