Jarosław Kaczyński zaapelował do premiera Tuska, aby przyjął pomysł pakietu demokratycznego, który wzmocniłby procedury demokratyczne w Sejmie. Lider PiS zapowiedział likwidację służbowych kart kredytowych. Wspomniał też o zniesieniu tzw. zamrażarki, gdzie dziś hibernuje się bez końca projekty ustaw zgłoszone przez opozycję. To pomysły idące w dobrą stronę, lecz wciąż nie jest to pakiet, ale jednostkowe, dość rozstrzelone pomysły niełączące się w żaden system.
W Polsce występuje dziś kilka kryzysów naraz. W największym skrócie: kryzys państwa, elit politycznych, demokracji, gospodarki, mediów, parlamentu. Zwłaszcza Sejmu, który stał się maszynką do głosowania partii rządzącej i od lat nie słyszałam, żeby toczyła się tam jakaś poważniejsza debata. Lecz jeśli nawet rozpoczniemy terapię od reform w parlamencie, te trzy propozycje to stanowczo za mało. Potrzeba więcej, znacznie więcej.
Grillowanie szefa rządu
Powiedzmy sobie jednak parę słów o pomyśle flagowym PiS – czyli o pytaniach do premiera. O „prime minister's questions" pisałam od 2010 roku parokrotnie, namawiając opozycyjny PiS, aby się tą kwestią zajął. Bo wprowadzenie „pytań do premiera" ogranicza sobiepaństwo ekipy rządzącej, obliguje ją instytucjonalnie do konsultowania swoich projektów ustaw z opozycją i w ten sposób wspiera system demokracji parlamentarnej.
Regularne przepytywanie premiera to zasada działająca od dawna w wielu krajach, przede wszystkim w Wielkiej Brytanii i w kilku krajach Commonwealthu (Kanadzie, Australii i Nowej Zelandii), ale także w Irlandii i Szwecji. Szef rządu regularnie, w rytmie cotygodniowym, odpowiada na pytania opozycji, ale i kolegów z własnej partii, co w ciągu ostatniego tygodnia zrobił, na jakim etapie znajduje się realizacja jakiejś ważnej dla kraju czy regionu ustawy, jaka jest odpowiedź rządu na aferę korupcyjną, która wzburzyła społeczeństwo i media. Procedura „pytań do premiera" to dodatkowy element demokratycznej kontroli władzy. W Polsce cenna byłaby zwłaszcza w sytuacji, gdy władzę sprawuje PO, która ma tendencję do rządzenia w sposób autokratyczny, nie licząc się ani z opozycją, ani z obywatelami.
W Wielkiej Brytanii zwyczaj „prime minister's questions", zwany też „prime minister's wednesday" (jako że jego grillowanie szefa rządu odbywa się w każdą środę), wprowadzono już kilkadziesiąt lat temu. Wystartowały w 1961 roku, najpierw odbywały się dwa razy w tygodniu po 15 minut, a kiedy w 1997 roku władzę przejęła Labour Party, Tony Blair wprowadził zwyczaj półgodzinnych „pytań do premiera". I teraz w każda środę, kiedy parlament pracuje, premier przez pół godziny odpowiada na pytania opozycji oraz posłów z własnej partii. Zwykle są to najważniejsze sprawy bieżące, które komentują media. Padają pytania, co, jak i kiedy rząd zrobił, albo jeśli nie zrobił, to dlaczego?