Analizując przypadek afery nagraniowej, eksperci i dziennikarze skupiali się na maestrii PR-owej rządu lub na potencjalnych nagrywających jako najważniejszym elemencie całej historii. Gdzieniegdzie widzimy też skatalogowaną faktografię poruszanych tematów i opis ich znaczenia. W całej dyskusji umykają jednak wnioski strategiczne – czego dowiadujemy się o stanie państwa, a co jednocześnie ma bardzo duży wpływ na przyszłość Polski.
Kryzysowe prężenie muskułów
Polski rząd jest niezdolny do modernizowania państwa w interesie obywateli – jest rządem nierządnym. Brak systemowych zmian w zarządzaniu krajem i ograniczanie się do komunikowania symbolicznych marketingowych haseł jest świetnym sposobem na utrzymanie władzy, jednocześnie zabijając pierwotne znaczenie polityki rozumianej jako rozumne dążenie do realizacji dobra wspólnego. Naszym kosztem wygrywa postpolityka.
Minister Bartłomiej Sienkiewicz, mówiąc o tym, że państwo nie istnieje jako całość, daje diagnozę prawdziwą. Jednocześnie przeraża, że mówi to po siedmiu latach rządów formacji, której jest ministrem i która nie zrobiła nic, żeby ten stan zmienić. Więcej, z tej diagnozy PO uczyniła element oficjalnej komunikacji – próbujemy, ale nie zawsze się udaje, jest duży opór materii (np. uzasadnienie premiera Donalda Tuska nieskuteczności forsowanego ograniczenia zatrudnienia w administracji).
Interwencja NBP na rynkach finansowych przez kupowanie papierów wartościowych jest narzędziem, o którym można i trzeba rozmawiać. Tyle że powinno się o tym mówić nie w VIP-roomach, ale w świetle kamer na otwartych debatach z ekspertami
Tyrania postpolityki
Jeśli postpolityka wygrywa z interesem wspólnoty, a właściwie skutecznie go ruguje, to nic dziwnego, że wszyscy obsługują polityczną scenę, a obsługa interesu publicznego sprowadza się do obrzędowego utyskiwania przy kolacji za minimalną krajową, że trudno realizować rację stanu, bo państwo istnieje tylko teoretyczne. Sienkiewiczowskie „idziemy po was" wygrywa z koniecznością żmudnych reform państwa. Alegoryczny jest przykład BOR, którego nie można zreformować, bo są „telefony" od ważnych osób. Ile mamy w Polsce takich BOR? Instytucji, w których marnuje się zasoby, ludzką inicjatywę i energię, niewypełniających swoich funkcji w sposób właściwy.