Wystarczy pomylić się przy odczytywaniu nazwiska obecnego prezydenta Chin, Xi Jingpinga. Xi wygląda w końcu jak rzymski liczebnik „jedenaście", „XI". W taki sposób, o jedenastu Jingpingach poinformowała w jednej z większych indyjskich telewizji Doordarshan jedna ze spikerek. Jedenastu Jingpingów rozpoczynało według niej kolejną turę rozmów z premierem Modim. Pomyłka kosztowała utratę stanowiska.
Pomyłka na wizji
W tym indyjskim kanale wieczorne programy informacyjne obsługiwane są często przez ludzi bez doświadczenia. Twarze znane z programów dziennych nie są chętne do pracy wieczorami i po nocy, dlatego zatrudnia się spikerów nieprzygotowanych na wszystkie sytuacje. Zdarza się, że mylone są chińskie nazwiska z imionami i w rezultacie widzowie dostają przekaz w rodzaju „Według pana Donalda", czy „Prezydent Bronisław powiedział".
Xi to jednak chińskie nazwisko. Razem z imieniem Jingping czyta się je mniej więcej „śi dźinpin" z ostatnim dźwiękiem o bardziej nosowym charakterze. W przypadku starszych Chińczyków łatwo się zorientować, która część jest nazwiskiem, ponieważ w przeważającej większości przypadków są one jednosylabowe. Dwusylabowe najczęściej bywają imiona, choć ostatnio zdarza się nazywanie dzieci pojedynczymi sylabami na imię. Tradycyjnie Chińczyk przedstawi się w kolejności nazwisko-imię.
Znak, którym zapisuje się nazwisko prezydenta Xi, składa się historycznie z dwóch części: skrzydła ? i słońce ?. Obecnie słońce zamieniło się w słowo o jednej kreseczce więcej oznaczające „biały kolor" i wyglądające bardzo podobnie: ?. Gdy jedno ułoży się na drugim, wychodzi ideogram xi: ?. Może oznaczać trzepoczące skrzydła, czyli naukę latania, a jego główne znaczenie, to „uczyć się, ćwiczyć". Imię Jingping to z kolei „blisko" (?)+ „pokój, spokój, równowaga" (?). Wychodzi z tego bardzo poetycka „nauka spokoju znajdującego się bardzo blisko, niedalekiego do osiągnięcia". Bardzo pasuje to do strategii przyjętej przez prezydenta głoszącej narodziny „chińskiego snu".
Trudne do przewidzenia konsekwencje
Kolejny etap chińskiego snu miał wejść w życie podczas ostatniej wizyty w Indiach. Pekin miał przywieźć Delhi obietnice inwestycji o wartości ponad 100 mld dolarów, przebijające japońskie obietnice, jakie słyszał niedawno indyjski premier w Tokio. 100 mld miało przebić 35 od premiera Shinzo Abe, ale okazało się, że Xi przywozi jedynie 20. Kraje poinformowały o planach współpracy w zakresie budowy linii kolejowych, uniwersytetu poświęconego kolejnictwu, parków technologicznych opartych na chińskim kapitale i działań odnośnie cywilnego wykorzystania energii atomowej.