Ad 2. Dowód: rok, miesiąc, tydzień i 24 godziny PRZED wyborami nikt nie podnosił, że są one źle zaplanowane pod względem prawnym lub/i organizacyjnym. Odwrotnie: ordynację wyborczą pobłogosławiły wszystkie siły polityczne; nikt też nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń do struktur ani składu żadnych komisji (od obwodowych po PKW).
PO wyborach zgłoszono około półtora tysiąca protestów wyborczych, o których losie można teraz tylko gdybać. Lecz bacznie śledziłem doniesienia medialne i na ich podstawie sądzę (gdybam), po pierwsze, że znaczna część tej „protestacyjnej puli" zostanie prawomocnie odrzucona z przyczyn formalnych; po drugie – że zdecydowana większość uznanych niedopatrzeń, zaniedbań i nieprawidłowości wyborczych nie miała wpływu na wyborczy wynik. Mniemam, że w ostatecznym rozrachunku wyborów nie trzeba będzie powtarzać nigdzie.
Ad 3. Koń jaki był, każdy widział. Ale tylko Koń Państwowy, bo konie obwodowe i okręgowe (tak one się nazywają?) tyrały na ogół sprawnie i bez opóźnień.
Brak wyobraźni, przezorności i zapobiegliwości oraz nadmierna oszczędność zostały ukarane samodymisją Państwowej Komisji Wyborczej oraz szefa KBW. Lecz blamaż informatyczny na szczeblu centralnym nie wpłynął w żaden sposób na arytmetykę wyborów, która – jak kraj długi i szeroki – powstała na samym dole i raz na zawsze została tam na wieczność utrwalona odręcznymi protokolarnymi podpisami setek tysięcy rzetelnych i uczciwych obywateli-rodaków z komisji wyborczych! To zdanie powinno być wytłuszczone, podkreślone, albo złożone samymi dużymi literami!!!
Ad 4. W tym stanie rzeczy uważam, że o sfałszowaniu samorządowych wyborów nie może być logicznej mowy.
Nie oznacza to, że wybory te nie odsłoniły słabości dotychczasowego systemu wyborczego – zarówno w sensie polityczno-obywatelskim (wola wyborców), jak ustawowym (prawo) i technicznym (karty, urny, informatyka itp.). Nad tym biedzą się teraz politycy i eksperci, trwa też debata w mediach.