I tak tragiczna sytuacja Polaków w zakresie możliwości korzystania ze świadczeń ochrony zdrowia, zwłaszcza w ostatnich latach, wyraźnie się pogorszyła. Wystarczy przytoczyć nagłaśniane przez media przypadki zgonów pacjentów, głównie dzieci, którym na czas nie udzielono fachowej pomocy albo czasem kilkuletnie nawet kolejki do lekarzy specjalistów.
Ministerstwo Zdrowia zachowuje się przy tym bardzo nieudolnie. Przypomina to wręcz chocholi taniec ludzi odpowiedzialnych za funkcjonowanie ochrony zdrowia w Polsce. Podobnie jak w „Weselu” Wyspiańskiego decydenci pogrążeni w marazmie i beznadziei wykonują nie mający żadnego celu taniec, powtarzając puste gesty i figury Chochoła, bezczynnie czekając na cud.
Jedynie tak można skomentować fakt, że nikt z kierownictwa Ministerstwa Zdrowia nie jest w stanie zdiagnozować, co leży u podstaw tak głębokiego kryzysu. Kryzysu głębszego (co pokazują badania społeczne) niż na początku lat 90., kiedy nasz kraj przechodził transformację polityczną, społeczną i ekonomiczną i kiedy nakłady na ochronę zdrowia były kilkanaście razy niższe niż obecnie.
Wzory już są
Nikt bowiem nie stara się – może tego nie potrafi - zdefiniować przyczyn zaistniałej sytuacji w ochronie zdrowia. W zamian słyszymy puste, nie mające merytorycznych podstaw hasła, służące zażegnywaniu coraz to nowych negatywnych zdarzeń nagłaśnianych przez media.
A należy zacząć od podstaw. Obecnie we wszystkich krajach na świecie - w Polsce również - głównymi przyczynami zachorowań i zgonów są choroby cywilizacyjne, przewlekłe, czyli choroby układu krążenia, nowotwory oraz metaboliczne np. cukrzyca. Choroby układu krążenia – zawały serca udary czy nadciśnienie tętnicze - są odpowiedzialne za ponad połowę zgonów, nowotwory - za jedną czwartą, zaś inne przyczyny, w tym wypadki, urazy i zatrucia - za kilka razy mniejszy odsetek zgonów.