Pamiętam, jak przed pierwszą debatą z kandydatami na prezydenta, do której prowadzenia zaangażowano Dorotę Gawryluk i Krzysztofa Ziemca, pojawiły się obawy o brak obiektywizmu. „Ziemiec jest konserwatywny, trzeba to zrównoważyć" – ubolewała część środowiska dziennikarskiego. A później, jak w tej anegdocie o prowokacji, którą opowiadał Stanisław Anioł – oni weszli do studia, zachowali się profesjonalnie i wyszli. „Tak że z tymi prowokacjami trzeba ostrożnie" – można podsumować słowami gospodarza domu przy ulicy Alternatywy 4.
Tak zwane zaangażowanie społeczne
Na skrajnym biegunie tego wydarzenia plasuje się dyskusja z Bronisławem Komorowskim w Polsacie, moderowana przez Jarosława Gugałę, oraz słynna TVN-owska debata, podczas której Monika Olejnik nawet nie starała się ukryć swojej antypatii do Andrzeja Dudy. Czy sposób prowadzenia tamtych spotkań wzbudził w troskliwych o niezależność Ziemca podobne zaniepokojenie? Skądże.
Generalnie rzecz ujmując, relacja dziennikarze–władza uległa w III RP niespotykanemu wręcz zachwianiu. O tym wiemy wszyscy. Nie jest niczym niestosownym chwalić się zdjęciem z przytulonym Donaldem Tuskiem czy Bronisławem Komorowskim, dostawać kwiaty od premiera i ordery od prezydenta za „wkład w 25 lat wolności". Media prywatne gremialnie odrzuciły maski podczas ostatniej kampanii, wprost popierając konkretnego kandydata. Redakcje same nazywały taki ruch zaangażowaniem społecznym, nie wspominając w ani jednym zdaniu o zależności.
Możemy nad tym ubolewać, nie zmienia to jednak faktu, że współczesne media z informacyjnych zamieniły się w tożsamościowe. I nad tym również postanowiono przejść bez wzruszenia ramion. Gdzieś tam tylko czepiała się gorsza część środowiska, „prawicowi dziennikarze" oraz (wymawiani z kpiną w głosie) „niepokorni".
Tym bardziej tragikomiczna wydaje się afera, która wybuchła wokół niewinnego zdjęcia zamieszczonego przez Ziemca na prywatnym koncie twitterowym. „Taka sytuacja. Zaaranżowane przez realizatora w studiu TVP w przerwie uroczystości" – czytamy w opisie. A co widzimy? Dziennikarza siedzącego w studiu na tle grafiki z Andrzejem Dudą unoszącym palce w geście zwycięstwa. To samo robi Ziemiec, podobny z aparycji do obecnego prezydenta. Nie muszę chyba dodawać, że do samej relacji z zaprzysiężenia Dudy, bo wtedy zostało zrobione zdjęcie, nikt zastrzeżeń nie miał. To jedno zdjęcie wystarczyło jednak, aby prowadzący „Wiadomości" został wezwany na dywanik przez nowego prezesa TVP.