Dowodziliby tam, że są państwa większe i silniejsze, które płacą do Unii więcej, i które – jakby nie pisać traktatów międzynarodowych – będą miały więcej do powiedzenia. Są także państwa średnie i mniejsze.
Wyobraźmy sobie jakieś państwo, które jako Polacy uważamy za małe. Czy naprawdę tak wielu z nas sądzi, że jego wpływy i możliwości decydowania w UE powinny być dokładnie takie same jak nasze? Czy jesteśmy w stanie zgodzić się, by nasi południowi sąsiedzi podyktowali nam powiedzmy politykę energetyczną wedle swojego politycznego zapotrzebowania?
Pomysł na Unię polegał też na tym, że większe państwa w Europie ograniczają apetyty, robią tak trochę dla swojego bezpieczeństwa, trochę z potrzeby idealizmu, czasami z poczucia historycznych niesprawiedliwości, które wyrządziły innym, przy czym ten ostatni powód odgrywa coraz mniejszą rolę i tak już będzie wraz ze zmianą generacji. Tak jak między kulturalnymi ludźmi relacje kształtuje dobre wychowanie, tak między państwami relacje opierają się na protokole dyplomatycznym i wzajemnych gestach szacunku. Jednak jak w każdych niemal relacjach ludzkich i tak wiemy, że jedni jednak są bogatsi i spędzają czas na Majorce, a drudzy muszą się zadowolić wycieczką do Lasku Kabackiego.
PO tłukła ludziom do głowy, że już prawie jesteśmy jak Niemcy i Francja. Proste diagnozy zastępują teraz proste recepty. Ludzie powtarzają, że gdy inni przestaną nam przeszkadzać i „odbierać suwerenność" w najbliższych latach, możemy wręcz wyprzedzić sąsiadów ze „zgniłego Zachodu". Jeśli nie wszystkim, to w części dla dorosłych powinno się mówić Polakom, że ani przez pół sekundy od momentu zjednoczenia Niemiec nie było widoków, byśmy im dorównali, a gdybyśmy przez ostatnią dekadę byli poza Unią, to byśmy z tego powodu nie byli mocniejsi.
Siła państwa to dobry system polityczny, który mądrze zaspokaja ambicje władzy i opozycji, to armia, PKB, demografia itd. Nie jest jednak oczywiście też tak, że panna biedniejsza, a za taką bywa uważana Polska, nie ma szansy na posag. Niemniej majątek panny nie weźmie się z użalania się nad swym losem.