Wydawałoby się, że na polskiej scenie politycznej w szerokim zakresie reprezentowane są różne kierunki ideowe: od lewicy do prawicy. Ale po głębszym przyjrzeniu się możemy zauważyć pewne braki. Przede wszystkim – brak prawdziwej, konsekwentnej programowo, a zarazem silnej formacji konserwatywnej. Skutki tej nieobecności są mocno odczuwalne. Wydaje się bowiem, że prawdziwi konserwatyści nigdy nie pozwoliliby na niszczenie państwowych instytucji (nawet jeśli z niektórymi ich rozstrzygnięciami nie do końca by się zgadzali), podważanie roli sądów, atakowanie poszczególnych grup społecznych i naginanie procedur parlamentarnych. A to przecież zdarza się ostatnio nagminnie.
Często jako konserwatywne określa się wszystkie formacje umownie usytuowane po prawej stronie sceny politycznej. Konserwatyzm to słowo wytrych, zbyt łatwo utożsamiane wyłącznie z tradycjonalizmem w sprawach moralnych. Jeśli jakiś polityk jest za restrykcyjnymi regulacjami w sprawie aborcji czy in vitro – od razu przyszywa mu się łatkę konserwatysty (i to często „skrajnego"). Zapomina się, że konserwatyzm oznacza również propaństwowe myślenie związane z próbą adaptowania starych, sprawdzonych instytucji i rozwiązań do nowych sytuacji. Bez rewolucyjnego chaosu i np. związanej z nim „gorączki ustawowej" z jednej strony, ale też bez obskurantyzmu z drugiej.
Właśnie taki sposób myślenia przez lata proponowali brytyjscy torysi, tworząc swoisty wzorzec z Sevres konserwatyzmu. Natomiast w polskich dziejach szczególną rolę odegrali krakowscy stańczycy. Wiele ich myśli może nas zainteresować, zwłaszcza w obecnej sytuacji politycznej. Chociażby mocne akcentowanie konieczności zachowania porządku instytucjonalnego, względem którego gwałtowne, chaotyczne ruchy ze strony polityków są interpretowane jako przejawy niepożądanej rewolucji.
Wyraz temu dał Józef Szujski, w jednej z publikacji tłumacząc powody konkretnych politycznych stanowisk jego środowiska wyrażanych w Radzie Państwa (austriackiej części austro-węgierskiego parlamentu, w którym Polacy mieli swoją reprezentację). Jeżeli Rada naruszała tryby proceduralne, na przykład przegłosowywała zasadnicze zmiany konstytucyjne zwykłą większością głosów, to Szujski za naturalne uważał głosowanie przeciw. Tłumaczył, że nie jest ważne, czego dotyczą konkretne przepisy, tylko że przy ich stanowieniu rażąco pogwałcono wymogi formalne. Z tych samych powodów stańczycy nawet pod zaborami opowiadali się za kształtowaniem społeczeństwa w takich ramach państwowych, jakie istnieją.
Bynajmniej nie chodziło im o konserwowanie wszystkiego. Szujski postulował otwarcie na świat, pisząc: „Jesteśmy wprawdzie konserwatystami wielu pogwałconych lub zapomnianych idei w świecie skłonnym do przeczenia i materializmu, jesteśmy przedstawicielami wiary i ducha, ale nie możemy być konserwatystami starych form".