Można się długo zastanawiać, jak jednym słowem określić dane o polskim PKB za pierwszy kwartał. Najczęściej przychodzi na myśl słowo „niejednoznaczne". Na pierwszy rzut oka wyglądają bowiem na świetne, ale jak im się przyjrzeć dogłębnie, to mogą zaniepokoić. Choćby kwestia tego, że spółki zgromadziły bardzo duże zapasy. Czy zrobiły to, bo szykują się na boom inwestycyjny czy też wyprodukowały za dużo, a później nie zdołały sporej części zapasów sprzedać?
Dane są tym bardziej intrygujące, że pierwszy kwartał przyniósł Europie Zachodniej wyraźne spowolnienie wzrostu gospodarczego. Tłumaczone to było wyjątkowo mroźną zimą i łapaniem oddechu przez gospodarkę po szybkim zeszłorocznym wzroście. Niektóre dane za ostatnie miesiące mogą jednak sugerować, że spowolnienie w Europie Zachodniej utrzyma się dłużej. Część analityków mówi nawet o końcu idealnych warunków gospodarczych (nazywanych „goldilocks economy"). Zaczynają się domysły, kiedy powróci recesja.
Niektórzy ekonomiści obawiają się, że polityka banków centralnych zaszkodzi wzrostowi gospodarczemu w USA i strefie euro. Zacieśnianie polityki pieniężnej przez Fed (realizowane nie tylko za pomocą podwyżek stóp, ale też poprzez zmniejszanie puli aktywów w ogromnym bilansie tego banku centralnego) już wysysa kapitał z rynków wschodzących i przekłada się na kryzysy walutowe w kilku krajach. Wraz z końcem roku Europejski Bank Centralny ma zaś zakończyć program skupu aktywów.
Na rynkach zabraknie więc ważnego „dopalacza" i poduszki bezpieczeństwa na wypadek takich kryzysów, jaki widzimy ostatnio we Włoszech. Globalnej gospodarce nie sprzyja również wzrost ryzyka politycznego. Groźba wojen handlowych, sankcji i przetasowań rządowych wprowadza niepewność, która może powstrzymywać decyzje inwestycyjne przedsiębiorców. Tak jak po silnych zwyżkach na globalnej giełdzie przyszła burzliwa korekta, tak podobny proces już dotyka globalnej gospodarki. ©?
„Dwa szczyty za nami, trzeciego nie będzie" >A21