Reklama
Rozwiń
Reklama

Prawo „na skróty”, czyli donikąd

Do realizacji skomplikowanych zadań potrzebne są precyzyjne narzędzia. Do ich obsługi zaś wykwalifikowany personel. Jeśli okazuje się, że pracownicy potrafią posługiwać się co najwyżej młotkiem, to racjonalne myślenie nakazuje zatrudnić bardziej pojętnych.

Publikacja: 05.05.2019 21:00

Prawo „na skróty”, czyli donikąd

Foto: 123RF

W Rzeczpospolitej Urzędniczej robi się na odwrót. Obowiązuje zasada: „Nasi ludzie obsłużą tylko młotek? To dajmy im młotek!". Tak właśnie „wykuwany" jest los m.in. polskiego podatnika.

Ostatnio nad jego głową zawisł „kowalski młot" w postaci testu przedsiębiorcy. Rząd chciał za jego pomocą wyłuskać przedsiębiorców, którzy jego zdaniem są nimi tylko z nazwy – bo ich praca przypomina zwykły etat. Tyle że korzystają z niższej stawki podatku, odliczają VAT itd. Test byłby prosty, np. jeśli ktoś wystawia 80 proc. faktur jednej firmie albo wystawia jedną na miesiąc, to nie jest zdaniem rządu przedsiębiorcą.

Taki test to jakby w walce z kornikiem obrzucić napalmem Puszczę Białowieską. Jest całkowicie nieprecyzyjny. Nie bierze pod uwagę tego, co się dzieje na rynku pracy. Co na przykład ze specjalistami, ekspertami, którzy wiążą się z jakąś firmą na kilka miesięcy, realizując duży projekt? I poświęcają mu się całkowicie? Co z makijażystką, która pracuje przez dwa miesiące na planie filmowym? Itd., itp.

Po druzgoczącej krytyce rząd ogłosił, że żadnego testu nie będzie. Tyle że w wieloletnim planie finansowym... pozostawiono jednak zapis o nowelizacji ustawy o PIT! Ma ona stworzyć „nowe narzędzia prawne" do badania statusu przedsiębiorcy. Dociskany przez media rząd odparł, że nic takiego nie powstanie, a zapisy z planu „nie są wiążące". To po co w ogóle są? Z tego całego galimatiasu wynika tyle, że na dziś test przepadł. Ale w powyborczej przyszłości kto wie, czy nie pojawi się „egzamin", „sprawdzian" itd.

Pomysł ten jest tylko jednym z przykładów „chodzenia na skróty" w funkcjonowaniu państwa. Test miał uregulować coś, co jest już dawno uregulowane. Można dziś bez problemu wyłuskiwać spośród przedsiębiorców takich, którzy na to miano nie zasługują. Ale istniejące przepisy... są skomplikowane! Wymagają od urzędników kwalifikacji oraz – co najważniejsze – odpowiedzialnej i rzetelnej pracy.

Reklama
Reklama

Ostatnio ciągle dochodzi do sytuacji, w których zamiast użyć wypracowanego przez lata prawa, na chybcika kleci się prosty przepis. Tyle że jest on jak armagedon dla całego systemu gospodarczego. Np. ustawa „zamrażająca" ceny energii na jeden, 2019 rok. Niczego nie zamroziła, a rozwala branżę energetyczną. A podwyżki i tak będą, ale od stycznia. Inny tego typu kwiatek – podejrzewano, że zawyżając wydatki na usługi doradcze, firmy zmniejszają przychód podlegający opodatkowaniu. Ale zamiast sprawdzać zasadność tych wydatków, wprowadzono limity, ile z takich usług można wrzucić w koszty uzyskania przychodu.

Nie da się iść na skróty w tak skomplikowanych sferach jak gospodarka i prawo. Nie po to latami buduje się zasady obowiązujące w przedsiębiorczości, żeby ni stąd, ni zowąd je rozwalać. Zwolennicy powrotu do gospodarczej epoki kamienia łupanego muszą to w końcu zrozumieć.

Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Sowiecki słoń w sercu Warszawy
Materiał Promocyjny
Twoja gwiazda bliżej niż myślisz — Mercedes Van ProCenter
Opinie Ekonomiczne
Tajwan puka do drzwi Interpolu
Opinie Ekonomiczne
Prof. Gorynia: Czy ekonomia może być fascynująca?
Opinie Ekonomiczne
Dr Marcin Murawski: Kryzys w ochronie zdrowia w 2025 r. to fake news
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępcy zwiększają skalę ataków na urządzenia końcowe – komputery i smartfony
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Zakład o złoto
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama