W rękach przedsiębiorców jest narzędzie, którego można użyć bez oczekiwania na rządowe deklaracje. Jest nim solidarność. Wiele firm z obawą patrzy na nadchodzące dni i miesiące. Zarządy dużych korporacji na poufnych naradach rozważają różne, w tym najgorsze scenariusze. W rodzinnych firmach takie same dyskusje toczą się w familijnym gronie. Z kolei najmniejsi przedsiębiorcy z komputerem na kuchennym stole zastanawiają się, czy ich świeżo uruchomiony biznes dotrwa do lata. Wszystkich ich połączyła wizja globalnego kryzysu wywołanego pandemią. Mogą się jednak razem jej przeciwstawić. Właśnie solidarnością! Nie poddawać się bez walki i nie czekać bezczynnie na decyzje władz. Można zrobić coś samemu. Pomóc, dzieląc się tym, co jest pod ręką już dziś i teraz.
Jeśli duża firma rozważa z powodu oszczędności zerwanie kontraktu z małym usługodawcą – to niech prezesowi zadrży ręka. Czy rzeczywiście od niego odstąpić? A może wystarczy go zmniejszyć? Sprowadzić do „biegu jałowego" jak w silniku samochodu? Auto stoi w miejscu, ale motor pracuje na minimalnej dawce paliwa. Pomyślmy – dla nas to będzie mały koszt, ale dla tego kontrahenta może to być kwestią przetrwania. I lepiej, żeby przetrwał. Po to, by zachowała się jak największa część struktury gospodarki sprzed pandemii. Sprowadzanie kosztów do „zera absolutnego" nie jest rozwiązaniem optymalnym. Gdy po kryzysie wyjdziemy ze swojej „ratunkowej kapsuły", będziemy chcieli na nowo ruszyć do przodu. Wtedy okazać się może, że naszych dawnych wypróbowanych poddostawców nie ma. Że nie ma również naszych odbiorców. I że być może nie ma do czego wracać.
Jeśli za mało nam przykładów, to przypomnijmy sobie stary żart rysunkowy. Na obrazku jest łódź z dziurawą burtą. Dwóch ludzi w pocie czoła wylewa wodę. Na drugiej burcie siedzi jednak dwóch innych – bezczynnie. „Dobrze, że dziura jest po ich stronie" – mówi jeden do drugiego. Nie ma się co śmiać. Wszyscy tkwimy dziś w takiej łodzi. Woda podejdzie nam pod stopy – jednym prędzej, innym później. Lepiej więc od razu zacząć wylewać wodę. Solidarnie!
Słowo solidarność jest dziś często nadużywane, wręcz zawłaszczane. Czyniący to mają tyle wspólnego z solidarnością, co hiszpańska inkwizycja z kółkiem modlitewnym. Nie jest to jednak powód, by zapominać o prawdziwym jego przesłaniu. Przedsiębiorcy mogą pokazać, co to jest ta prawdziwa solidarność. Skorzystają na tym wszyscy. Pracownicy, którzy zachowają miejsca pracy i zapewnią byt rodzinom. Firmy, które zamiast padać – jakoś przetrwają. Te zaś, które i tak dałyby sobie radę – i tak dadzą.
Dlatego niezależnie od pakietów, tarcz oraz mniej lub bardziej konkretnych deklaracji – bądźmy solidarni. Bo tacy powinni być polscy przedsiębiorcy.