Włodzimierz Karpiński: Rośnie ryzyko opóźnienia Baltic Pipe

Jeśli spóźnimy się z gazociągiem, staniemy przed wyzwaniem, jak utrzymać polski przemysł chemiczny i petrochemiczny. Domy i kuchenki będą opalane gazem z krajowych źródeł.

Aktualizacja: 11.11.2020 21:18 Publikacja: 11.11.2020 21:00

Włodzimierz Karpiński: Rośnie ryzyko opóźnienia Baltic Pipe

Foto: Adobe Stock

Przytłoczeni pandemią Covid-19 i zajęci protestami po decyzji Trybunału Konstytucyjnego tracimy z oczu kwestie, które będą miały bardzo istotny wpływ na polską gospodarkę już za dwa lata. W dekarbonizującej się Europie gaz ziemny wciąż jest traktowany jako ważny element gwarantujący nam bezpieczeństwo energetyczne.

Dążąc do uniezależnienia się od dostaw gazu z Rosji, Polska podjęła trud budowy Gazoportu LNG w Świnoujściu oraz podmorskiego (w znacznej części) gazociągu zwanego Baltic Pipe, który pozwoli na sprowadzanie gazu z basenu Morza Północnego.

Jest zgoda i pieniądze, co z terminem i jakością

Budowa Baltic Pipe ma znaczenie nie tylko dla bezpieczeństwa energetycznego Polski, ale także całej Unii Europejskiej. Została uznana przez Komisję Europejską za „Projekt o znaczeniu wspólnotowym" (Project of Common Interest – PCI) jako mający szczególne znaczenie dla poprawy bezpieczeństwa, stopnia dywersyfikacji dostaw gazu ziemnego oraz budowy konkurencyjnego rynku w UE. Komisja Europejska dofinansowała projekt kwotą blisko 215 mln euro.

Są dwie przesłanki pozwalające optymistycznie patrzeć na realizację tego arcyważnego przedsięwzięcia: pieniędzy na realizację nie brakuje, a w coraz silniej podzielonej i zantagonizowanej Polsce sfera dywersyfikacji zaopatrzenia w nośniki energii jest jedną z ostatnich spraw (jeśli nie ostatnią), w których istnieją resztki współpracy między rządem a opozycją.

To bardzo dobre otoczenie dla takiego przedsięwzięcia, ale mając doświadczenie przy tego typu projektach (Gazoport, największe bloki w energetyce konwencjonalnej Opole 5 i 6, Kozienice – największy blok węglowy w Europie, Jaworzno czy gdański Naftoport), trudno nie mieć świadomości, że po zapewnieniu finansowania najbardziej krytycznym parametrem stają się jakość i terminowość, a także zapewnienie maksymalnej gwarancji dotrzymana tychże parametrów.

Twardy deadline w 2022 roku

Obserwując kolejne decyzje dotyczące realizacji Baltic Pipe, postanowiłem zabrać głos, póki nie jest za późno. Bo za opóźnienia w realizacji tego projektu polska gospodarka może dostać bardzo wysoki rachunek. Zgodnie z obowiązującym kontraktem Gazprom będzie dostarczał nam gaz do 31 grudnia 2022 r. Jeśli spóźnimy się z uruchomieniem Baltic Pipe, staniemy wobec wyzwania, jak utrzymać polski przemysł chemiczny i petrochemiczny. Nasze domy i kuchenki gazowe będą opalane gazem z krajowych źródeł.

W swojej wypowiedzi dla branżowego portalu półtora roku temu wyrażałem swoje obawy o terminowość realizowania prac związanych z powstaniem tak skomplikowanego inżyniersko projektu, pamiętając, co się dzieje przy realizacji podobnych strategicznie ważnych projektów gospodarczych. Według oficjalnych zapowiedzi dla obecnie rządzących nie wchodzi w grę zawarcie umowy pomostowej z Gazpromem na czas po 2022 r., gdyby doszło do opóźnień.

Tym bardziej należy robić wszystko, by Baltic Pipe powstał w terminie. Niestety, fakty wskazują na rosnące ryzyko opóźnień.

Projekt Baltic Pipe realizowany przez Gaz-System to gazociąg podmorski pomiędzy Polską a Danią. Powiązane z nim są mające powstać już na terenie Polski gazociągi lądowe Goleniów–Lwówek (podzielony na dwa etapy), Niechorze–Płoty (wraz z terminalem odbioru gazu w Konarzewie) oraz trzy tłocznie gazu ziemnego (TG Odolanów, TG Goleniów, TG Gustorzyn).

Cena głównym kryterium wyboru

Przetargi na budowę gazociągów lądowych oraz tłoczni zostały przeprowadzone z wyłączeniem ustawy – Prawo o zamówieniach publicznych. Celem takiej decyzji było skrócenie czasu trwania procedury udzielenia zamówienia. To, co musi budzić zdumienie, to decyzja podjęta przez Gaz-System, by głównym kryterium wyboru wykonawców była cena, przy ograniczaniu znaczenia doświadczeń w realizacji podobnych rozmiarowo projektów.

Gazociąg podmorski będzie budowany przez spółkę córkę firmy Saipem SpA, zaangażowaną w realizację Nord Stream I i II. Firma ta pokazała się z nie najlepszej strony (terminowość prac) przy budowie terminalu LNG w Świnoujściu.

Za gazociąg Niechorze–Płoty (wraz z terminalem odbioru gazu w Konarzewie) odpowiada konsorcjum UAB MT Group (lider) i PPS Pipeline Systems GmbH. Pytanie, czy w dobie pandemii firmy bez zespołu specjalistów i wysoko wykwalifikowanych pracowników w Polsce oraz bazy sprzętowej dotrzymają napiętego harmonogramu?

W przetargu na tłocznie najkorzystniejsze cenowo oferty na wszystkie trzy tłocznie złożyła włoska firma Max Streicher SpA, ale Gaz-System wybrał tę firmę do realizacji dwóch (TG Goleniów i TG Gustorzyn). Z Włochami konkurowały polskie spółki, ale przegrywały ceną.

Do realizacji TG Odolanów zostało wybrane konsorcjum firm Atrem SA (lider), JT SA, PJP Makrum SA, Projprzem Budownictwo Sp. z o.o. Według dostępnych informacji żaden z członków konsorcjum nie ma doświadczenia w realizacji tak dużych inwestycji, a niska cena (o ok. 70 mln zł niższa od drugiej oferty, a 100 mln zł od trzeciej) może wynikać właśnie z braku doświadczenia, albo z nadziei, że „jakoś to będzie". Czyli zaczynamy pracę, a potem stawiamy zamawiającego pod murem, żądając dodatkowych środków na dokończenie prac... Mechanizm stosowany nie od dzisiaj na rynku zamówień.

Niskie wymogi

Tego typu praktyki są dość powszechne w obliczu wysokich ryzyk dla państwa/gospodarki w przypadku niedotrzymania terminu – vide budowa Gazoportu w powiązaniu z kontraktem katarskim. W omawianym przypadku zamawiający obniżył wymagania przetargowe do absurdalnie niskiego poziomu, zupełnie nieadekwatnego do przedmiotu zamówienia oraz jego strategicznej wagi. Żeby wziąć udział w przetargu, wystarczyło wykazać się doświadczeniem w budowie podobnego obiektu (tzn. instalacji do tłoczenia gazu ziemnego) o wartości 9,85 mln zł i mocy 1,7 MW.

W ten sposób wybrano wykonawcę tłoczni o wartości ok 320 mln zł i mocy 30 MW. Lider konsorcjum jest spółką zajmującą się automatyką przemysłową i elektroenergetyką, która w latach 2016–2019 była nierentowna (według publicznie dostępnych źródeł), co zakończyło się jej restrukturyzacją. Spółki PJP Makrum SA i Projprzem Budownictwo Sp. z o.o. nie realizowały nigdy wcześniej inwestycji dla branży gazowniczej. Spółka JT SA specjalizuje się w pracach spawalniczych i montażowych dla branży gazowniczej, realizuje obecnie zlecenia o wartości niemal 400 mln zł, przy przychodach za rok 2019 ok. 80 mln zł. Czy w latach 2021–2022 podoła i obsłuży finansowo, organizacyjnie i wykonawczo roboty za ok. 250 mln zł rocznie?

Proces wyboru wykonawcy jeszcze się nie zakończył, więc zamawiający ma czas na zastanowienie się nad ostatecznymi decyzjami. Jako minister Skarbu Państwa musiałem podejmować wiele trudnych decyzji. W przypadku Baltic Pipe nie możemy sobie pozwolić na najmniejsze ryzyko nieterminowości realizacji. Wiem, jak trudno mitygować ryzyka i podejmować decyzje, które będą brzemienne w skutki gospodarcze dla całego kraju, ale im większe znaczenie ma projekt dla gospodarki, z tym większą roztropnością powinno się podejmować decyzje na każdym etapie postępowania. Doradzam roztropność i odwagę!

Włodzimierz Karpiński był w latach 2013–2015 ministrem skarbu w rządzie PO.

Opinie publikowane w „Rzeczpospolitej" są elementem debaty publicznej i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy redakcji.

Przytłoczeni pandemią Covid-19 i zajęci protestami po decyzji Trybunału Konstytucyjnego tracimy z oczu kwestie, które będą miały bardzo istotny wpływ na polską gospodarkę już za dwa lata. W dekarbonizującej się Europie gaz ziemny wciąż jest traktowany jako ważny element gwarantujący nam bezpieczeństwo energetyczne.

Dążąc do uniezależnienia się od dostaw gazu z Rosji, Polska podjęła trud budowy Gazoportu LNG w Świnoujściu oraz podmorskiego (w znacznej części) gazociągu zwanego Baltic Pipe, który pozwoli na sprowadzanie gazu z basenu Morza Północnego.

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację