Drony miały być jednym z kół zamachowych budowy innowacyjnej gospodarki w Polsce. W ogłoszonej w 2016 r. strategii odpowiedzialnego rozwoju (SOR) rząd przedstawił poświęcony tej nowatorskiej branży program „Żwirko i Wigura", chcąc w ramach reindustrializacji rozwijać technologie przyszłości. W efekcie w polskiej Dolinie Lotniczej miały powstać przedsiębiorstwa projektujące, budujące i wykorzystujące drony. Namacalnych efektów wielkich zapowiedzi jednak brak. Trudno jednak porównywać „Żwirkę i Wigurę" z „Batorym", innym programem prezentowanym w SOR, mającym na celu pobudzanie przemysłu stoczniowego, bo jeśli chodzi o potencjał i otoczenie dla rozwoju rynku dronów, dużo łatwiej znaleźć pozytywy.
Polska jest krajem o najwyższym poziomie cyfryzacji usług wspierających wykonywanie operacji bezzałogowych statków powietrznych (BSP). Polska Agencja Żeglugi Powietrznej jako pierwsza w Europie uruchomiła operacyjnie system do koordynacji lotów dronów, który pozwala na szybką, cyfrową komunikację pomiędzy kontrolerami ruchu lotniczego a operatorami dronów (operatorzy BSP mogą łatwo sprawdzić możliwości lotu w danym obszarze i uzyskać zgodę). Szybko przybywa użytkowników dronów (jest ich nad Wisłą ok. 200 tys.) i wykonywanych przez nie misji (w ub. r. liczba tych wymagających wcześniejszej koordynacji z PAŻP wzrosła 10-krotnie), rodzą się też innowacyjne projekty (np. testy autonomicznych dronów dostarczających próbki medyczne).
To dlaczego jest źle, skoro jest tak dobrze? I tu pojawia się litania barier, poczynając od braku: standardów w systemie certyfikacji, spójnej koncepcji regulacji dla tego rynku, a nawet klasyfikacji PKD dla dronów w systemie statystyki. Do tego dochodzi niski poziom kapitalizacji rodzimych firm dronowych, przez co przy dynamicznie rozwijającej się branży w innych częściach świata nasz udział w rynku produkcji BSP spada. A także problem z zapotrzebowaniem na usługi z wykorzystaniem bezzałogowców. Ten ostatni aspekt jest kluczowy. Dramatycznie brakuje zamówień publicznych, głównie ze strony samorządów i instytucji. A gdy dochodzi do przetargów, zazwyczaj wygrywają urządzenia z Chin. Nie ma rynku zbytu dla rodzimych dronów, a przez to pilotaże nawet niezwykle nowatorskich w skali świata polskich rozwiązań nie prowadzą do wdrożeń.