W środę Rada Polityki Pieniężnej na swoim comiesięcznym posiedzeniu dłuuuuuuuugo dyskutowała, by… nic nie zrobić. Mimo że w minionym miesiącu inflacja kolejny raz poszła w górę, by sięgnąć najwyższego od niemal dekady poziomu 4,8 proc., grupa mędrców ponoszących ustawową odpowiedzialność za stabilność cen w Polsce, zostawiła główna stopę procentową NBP na rekordowo niskim poziomie 0,1 proc.
Zaniepokojonym obywatelom Rada oznajmiła w komunikacie, że co prawda spodziewa się „utrzymywania rocznego wskaźnika inflacji w najbliższych miesiącach powyżej górnej granicy odchyleń od celu inflacyjnego” (czyli powyżej 3,5 proc.), to „w przyszłym roku, po wygaśnięciu czynników przejściowo podwyższających dynamikę cen, oczekuje obniżenia się inflacji”. Czytaj: wprawdzie stracicie co najmniej kolejne 3,5 proc. Waszych oszczędności i pensji (chyba szef da podwyżkę), ale potem wszystko samo wróci do normy, słowo harcerza!
Ekonomiści zinterpretowali komunikat w taki sposób:
- Rada sugeruje zewnętrzne przyczyny wzrostu cen (np. droższa ropa) i nie docenia czynników wewnętrznych, co nie wróży dobrze na przyszłość, jeśli chodzi o walkę z inflacją,
- w tym roku podwyżek stóp NBP nie będzie,