Więcej Polaków musi pracować, więc nie przedłużanie możliwości przechodzenia na wcześniejszą emeryturę, lecz odwrotnie – utrzymywanie jak najdłużej ludzi na rynku pracy i praca dla młodych, by wskaźnik zatrudnienia (osób w wieku 15 – 60/64) z 57 proc. w ciągu czterech lat sięgnął choćby 62 proc. Potrzebna jest powszechna edukacja pracowników w grupie wiekowej 45 – 50 lat. Zmiany wymaga system edukacji szkolnej i kształcenia ustawicznego, by lepiej dopasować zasoby pracy do zmieniającej się gospodarki. 40 proc. absolwentów powinno mieć wykształcenie i umiejętności techniczne, udział zaś dorosłych w edukacji powinien w ciągu czterech lat wzrosnąć co najmniej dwukrotnie: z 5,6 proc. do 12,5 proc. Co najmniej połowa młodych ludzi powinna się legitymować wyższym wykształceniem. Bezpieczeństwo zatrudnienia powinno wynikać nie z gwarancji etatu, lecz z kompetencji i umiejętności.Ta zmiana wymaga również rewolucji w instytucjach obsługujących rynek pracy. Efektywność aktywizacji prowadzonej przez służby zatrudnienia powinna wzrosnąć z 52 proc. do 58 proc. Kontraktowane usługi zatrudnieniowe powinny aktywizować nie 20 – 25 proc. bezrobotnych, ale co najmniej 30 – 40 proc. Równoważenie podaży i popytu na rynku pracy wymaga z jednej strony tworzenia warunków dla powrotów czasowych migrantów, by nie dochodziło do sytuacji, w której “pracuje się tam, a konsumuje tu”, z drugiej zaś otwarcia na imigrację zewnętrzną, z pewnością kontrolowaną.Nie wykorzystujemy dostatecznie potencjału aktywności zawodowej niepełnosprawnych mimo kosztownych programów i składek na PFRON. W Polsce pracuje zaledwie 14,5 proc. niepełnosprawnych, gdy w UE 30 proc.Coraz większym problemem staje się zapewnienie Polsce spójności społecznej. Niestety, zapóźnienie cywilizacyjne części regionów się pogłębia. Nie ma tu innej drogi jak wyrównywanie szans, przede wszystkim przez dostęp do dobrej edukacji, i to już od przedszkola, rozwój infrastruktury teleinformatycznej czy drogowej.
Jeśli idzie o finanse publiczne, najważniejsze jest obniżenie dynamiki i restrukturyzacja wydatków publicznych i znaczące obniżenie deficytu budżetowego. Euro 2012 nie może stać się pretekstem do zaniechań w tych obszarach. Konieczna jest więc kotwica trzymająca w ryzach nie deficyt, lecz wydatki budżetowe. I tu potrzebny jest konkret ze strony rządu. Wyraźne obniżenie deficytu pozwoliłoby przyjąć wspólną walutę już w 2011 roku (wejście do ERM-2 w 2009 r.), a im szybciej to zrobimy, tym lepiej. Stwarza też solidne podstawy finansom publicznym po roku 2010, kiedy to zacznie rosnąć liczba ludności w wieku 65+. Zaoszczędzone pieniądze musimy zainwestować w naukę, edukację, ochronę zdrowia. A do tego niezbędne jest stworzenie narzędzi oceny efektywności wykorzystywania środków publicznych i stworzenie odpowiedzialności za dostarczanie dóbr i usług publicznych.
Poprawa konkurencyjności gospodarki wymaga zaprzestania sektorowej pomocy publicznej.
Postulaty dotyczące warunków rozwoju przedsiębiorczości i swobody gospodarowania są dobrze znane, bo przedsiębiorcy i pracodawcy najczęściej skupiają się właśnie na nich. Na pierwszym miejscu jest obniżanie pozapłacowych kosztów pracy. Mechanizmów tej obniżki jest wiele. Kilka sposobów przekazaliśmy rządowi: podwyższenie kosztów uzyskania przychodu dla pracujących (dzisiejsze 150 zł miesięcznie to fikcja), obniżenie składki rentowej, skrócenie wypłaty przez pracodawcę wynagrodzenia za czas zwolnienia lekarskiego (mimo ubezpieczenia chorobowego pracodawcy opłacają pierwsze 33 dni!), eliminację wcześniejszych emerytur (to umożliwi obniżenie składki na ZUS, bo powiększy wpływy ZUS, a pomniejszy wypłaty).
Rząd zdecydował się na jeden tylko ruch, i to najbardziej kosztowny – niesymetryczną obniżkę składki rentowej. Trudno pracodawcom protestować, choć inne sposoby obniżania klina są efektywniejsze, szczególnie jeśli wydatki budżetu z tego tytułu miałyby zostać przeznaczone nie na obniżanie klina, lecz na świadczenia socjalne. Rozwój przedsiębiorczości to także wsparcie indywidualnej aktywności gospodarczej obywateli. W Polsce w porównaniu z innymi krajami UE samozatrudnienie jest ciągle niskie, bo sięga ledwie 11 proc., gdy w krajach sąsiednich jest to niemal 20 proc., a na przykład w Grecji 33 proc. Raczej należy się więc zastanowić, jakimi formami wspierać taką przedsiębiorczość, by firmy, dziś jednoosobowe, z czasem zaczęły zatrudniać innych, niż walczyć z samozatrudnieniem pod pozorem ograniczania patologii.
Jest jednak kilka projektów, które wymagają działań nadzwyczajnych i w odpowiednich ministerstwach powinny powstać szybko specjalne zespoły do ich rozwiązania: wypłata emerytur z OFE, emerytury pomostowe, projekt Euro 2012, wykorzystanie funduszy unijnych z perspektywy 2004 – 2006, doraźne rozwiązanie problemów w służbie zdrowia, identyfikacja prostych spraw, które są uciążliwe dla przedsiębiorców i obywateli, a które szybko można usunąć. To ostatnie pozwoliłoby uzyskać sukces. Do listy trzeba dopisać szybką odbudowę służby cywilnej. Inaczej grozi nam cykliczny chaos w administracji. I wreszcie warto wyraźnie powiedzieć, ile zbudujemy dróg, kiedy i jakich. I z tego się rozliczać.