Obserwatorzy rynku, udziałowcy i pracownicy każdej firmy byliby zaniepokojeni, gdyby ich szef po przejęciu kilkudziesięciu firm, na co poszło ponad 25 mld dol., nie przestawał inwestować, ale nie w Oracle. Teraz Larry Ellison powiększył wydatki o kolejne 8,5 mld dol. na wchłonięcie BEA Systems.
Bez wątpienia szef Oracle należy do najważniejszych postaci w światowym przemyśle IT mimo ryzykownych przedsięwzięć. Ale jest jak dotychczas bardzo skuteczny w prowadzeniu biznesu. Jego Oracle (z ang. wyrocznia) jest numerem jeden na świecie w oprogramowaniu do zarządzania bazami danych. Jest także, obok SAP, głównym producentem systemów do zarządzania przedsiębiorstwami.
Mimo tak długiej serii przejęć – co zawsze oznacza także problemy z wchłonięciem nowych firm i ich technologii – w ubiegłym roku finansowym Oracle znacznie polepszył wyniki. Na czysto w 2006/2007 zarobił 4,2 mld dol., notując przychody sięgające 18 mld dol. Zarówno przychody, jak i zysk wzrosły o jedną czwartą, za co pochwały zbierał oczywiście Ellison.
Takie wyniki osiąga firma, której szef od lat nie tyle rywalizuje, ile toczy wojnę z konkurentami. Od co najmniej trzech lat przede wszystkim z SAP. Larry Ellison nie przebiera w słowach, gdy ocenia swego największego rywala. Kiedyś o strategii SAP mówił, że „to robienie wszystkiego samemu za pomocą technologii wywodzącej się z lat 70.”.
Wcześniej na celowniku Larry’ego Ellisona był Microsoft i, jakże by inaczej, sam Bill Gates. Szef Oracle’a był przed ośmiu laty bogatszy od Gatesa według biznesowego magazynu „Forbes”. Został zdetronizowany przez szefa Microsoftu, ale nie to było powodem niechęci. Walkę z Microsoftem wywołało pojawienie się na rynku SQL Servera, odpowiednika produktu Oracle, zwłaszcza że ten odpowiednik był tańszy. Ellison nie szczędził więc Gatesowi słownych docinków, gdy się okazało, że jego produkt był gorzej chroniony i hakerom udało się włamać do bazy Microsoftu w niespełna pół godziny.