Ostatnio te oczywiste wydałoby się prawdy są podważane. Coraz częściej słyszymy, że szefowie firm zarabiają za dużo. To, że w bogatej Europie wypowiada się takie sądy, nie jest dziwne ze względu na socjalistyczne tradycje. To, że podobne głosy słychać z USA, można tłumaczyć tylko tym, że zasady wynagradzania menedżerów ustaliły się w okresie prosperity i nie pasują do obecnych, trudniejszych dla firm czasów.

W Polsce też pojawiają się głosy, że menedżerowie prywatnych firm często zarabiają nieproporcjonalnie dużo w stosunku do wielkości zarządzanych firm, nie mówiąc o ich osiągnięciach. To nieprawda. Nasi prezesi w proporcji do wynagrodzeń innych pracowników dostają dużo mniej. Dlatego zachodnie pomysły ustawowego regulowania płac zarządów u nas nie mają żadnych podstaw. Mamy za mało dobrych menedżerów i zbyt wiele zależy od tych nielicznych kompetentnych.

Wręcz przeciwnie. U nas pierwszą sprawą powinno być zlikwidowanie ustawy kominowej ograniczającej zarobki szefów firm państwowych. Powoduje ona powstanie nonsensownej sytuacji, że kierujący największymi firmami tak mało zarabiają, iż można się nawet zastanawiać, jakie były prawdziwe powody, że przyjęli taką pracę. Polski nie stać na tanich szefów.

Skomentuj na blog.rp.pl