W gospodarce sztandarowym przykładem ciągłej potrzeby ścigania królika były przez lata odniesienia do irlandzkiego "cudu gospodarczego". Gdy Irlandia spowolniła, a przyspieszyły "bałtyckie tygrysy", których tempo rozwoju sięgnęło 10 proc., ekonomiści podkreślali, że polskie 5 – 6 proc. wzrostu PKB rocznie to nic, a tak naprawdę moglibyśmy pędzić jak sąsiedzi.
Wiele wskazuje na to, że w tym roku gospodarki Łotwy, Litwy i Estonii skurczą się o 12 – 18 proc. Irlandia jest w najgorszej recesji od czasu II wojny światowej. Cały ich pęd poszedł w uderzenie głową w mur.
Gdzie jest w tej chwili Polska? Jesteśmy jednym z dwóch krajów Unii Europejskiej, których gospodarki rozwijają się, zamiast kurczyć. Problemy sąsiadów nie powinny być jednak dla nas podstawą do klasycznego "schadenfreude". Bo to, że jest lepiej, nie oznacza, że nie może być gorzej. Kryzys przecież się jeszcze nie skończył. Ale może czas, byśmy wbrew powszechnej manii narzekania szczerze powiedzieli sobie oczywistą prawdę – w ciągu ostatnich 20 lat byliśmy jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek świata. Iwciąż jesteśmy. Mało kto wykonał taki skok. To głównie zasługa tych milionów Polaków, którzy założyli wbrew tej własnej "polskości" miliony firm. I nie jest ważne, czy zrobili to dzięki, czy też wbrew politykom i ekonomistom.
W końcu maratończyka nie poznaje się po tym, jak szybko przebiegł pierwsze 10 kilometrów, ale po tym, czy w ogóle dobiegł do mety. My wciąż mamy dobre tempo. I na razie uniknęliśmy zadyszki.
Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2009/06/12/lukasz-rucinski-tygrys-z-kompleksami/]blog.rp.pl[/link]