Radziliśmy sobie dobrze pod względem wzrostu gospodarczego, produkcji przemysłowej oraz stabilności sytemu finansowego. Oczywiście nie był to okres prosperity, ale jak na panujące w ostatnich kwartałach warunki rynkowe, wyniki te można było uznać za bardzo dobre.
Ostatnie tygodnie pokazują jednak, że agencje ratingowe spoglądają już na sytuację w kraju z mniejszą przychylnością. Pojawiły się między innymi raporty podkreślające zagrożenia związane z wysokim deficytem i rosnącym długiem w krajach naszego regionu. Trudno się dziwić obawom agencji ratingowych, skoro skala pogorszenia sytuacji finansów publicznych w Polsce potwierdziła obawy największych pesymistów, i to pomimo zaskakująco dobrych wyników w postaci wzrostu gospodarczego. Prognozy wzrostu deficytu fiskalnego do 7 proc. PKB w 2010 r. pojawiały się już na początku bieżącego roku, jednak były one sporządzane przy założeniu znacznie gorszych danych o PKB. Pogorszenie stanu finansów publicznych było spowodowane nie tylko słabym wzrostem gospodarczym, lecz również rzeczywistym rozluźnieniem polityki fiskalnej.
Okres spowolnienia odkrył strukturalne słabości polskiej gospodarki, które dotychczas były skutecznie maskowane przez wysoką dynamikę PKB. Co więcej, ponieważ deficyt strukturalny (tzn. niezwiązany ze spowolnieniem) jest zazwyczaj bardzo trudny do ograniczenia, zagrożenie dalszym wyraźnym wzrostem długu jest wysokie. A ponieważ agencje ratingowe koncentrują się przede wszystkim na zdolności rządu do obsługi długu, powyższe trendy w naturalny sposób są dla nich poważnym powodem do zaniepokojenia.
W najbliższej perspektywie ryzyko obniżenia ratingu Polski wydaje się wciąż niewielkie. W końcu rząd ma jeszcze czas na zaproponowanie rozwiązań, które w wiarygodny sposób nakreślą ścieżkę redukcji deficytu w średnim okresie. Dopóki nie wyjaśni się sytuacja w tej dziedzinie, trudno się spodziewać ze strony agencji ratingowych jakichkolwiek gwałtownych działań. Niemniej horyzont roku wskazuje, że coraz bardziej realna wydaje się zmiana perspektyw ratingu Polski na negatywną. A wówczas już bardzo trudno będzie o pozytywne nastroje na rynkach finansowych.
[i]Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego[/i]