Maniak kosztów

Giovanni Bisignani dyrektorem IATA, która zrzesza 230 linii lotniczych, został 7 lat temu. W tym czasie zmienił ją całkowicie

Publikacja: 27.11.2009 04:00

Giovanni Bisignani przez współpracow- ników nazywany jest Napoleonem

Giovanni Bisignani przez współpracow- ników nazywany jest Napoleonem

Foto: Fotorzepa, Maciej Skawiński MS Maciej Skawiński

Kiedy Bisignani został dyrektorem generalnym IATA, organizacja zatrudniała 1900 osób, dzisiaj 1200. – Już po po roku widać było różnicę – chwali się dzisiaj. – Musiałem wymienić cały zarząd nie dlatego, że ci ludzie nie byli dobrymi specjalistami, ale niestety nie potrafili prowadzić IATA jak organizacji biznesowej. Bo IATA to wyjątkowe zwierzę i jako wyjątkowe zwierzę może mieć wyjątkowe dokonania – mówi o firmie. Swoje stanowisko określa tak: jestem trochę ambasadorem, trochę ojcem, trochę buldogiem. Współpracownicy nazywają go Napoleonem.

Dzięki Bisignaniemu IATA przekształciła się z luźnego stowarzyszenia wzajemnej adoracji spotykającego się raz do roku w luksusowych hotelach w organizację walczącą o interesy przewoźników i ich pasażerów. Jego umiejętności sprawdzają się zwłaszcza teraz, kiedy transport lotniczy gnębi kryzys. Dzisiaj walczy o zablokowanie drastycznej podwyżki opłat nawigacyjnych i lotniskowych, które chce wprowadzić kilkanaście rządowych agencji.

Manią Bisignaniego jest obniżanie kosztów. Do jego największych sukcesów trzeba zaliczyć wprowadzenie od czerwca 2008 r. biletów elektronicznych w 200 krajach świata, także odprawy online i za pośrednictwem telefonów komórkowych.

Inny jego konik, czyli e-freight, uprościł przepływ dokumentacji w lotniczym transporcie towarów.

Stara się też namówić lotniska i przewoźników do jak najlepszej współpracy, bo tylko w ten sposób i jedni, i drudzy mogą obniżyć koszty.

Udało mu się również przekonać branżę do walki z ociepleniem klimatu. Nigdy jeszcze linie lotnicze nie inwestowały tyle w kupno nowego sprzętu. Bisignani jest zdeterminowany, aby wzrost emisji dwutlenku węgla generowanych przez samoloty w 2020 roku się zatrzymał.

63-letni dzisiaj Bisignani jest wychowankiem Uniwersytetu Rzymskiego i Harvard Business School. Karierę zawodową zaczął od Citibanku, potem kolejno pracował dla energetyczno-gazowego koncernu ENI oraz przemysłowego konglomeratu IRI Group. Szefował także największemu włoskiemu przewoźnikowi promowemu Tirrenia di Navigazione. Potem przeszedł na stanowisko dyrektora generalnego SM Logistics, należącej do GE firmy zajmującej się przewozem frachtu.

Założył jeszcze lotniczy portal Opodo i przez pięć lat zarządzał Alitalią, zresztą w czasach świetności tego przewoźnika. Był członkiem zarządu Pratt & Whitney i prezesem Galileo International.

Płynnie mówi po angielsku i hiszpańsku.

Kiedy Bisignani został dyrektorem generalnym IATA, organizacja zatrudniała 1900 osób, dzisiaj 1200. – Już po po roku widać było różnicę – chwali się dzisiaj. – Musiałem wymienić cały zarząd nie dlatego, że ci ludzie nie byli dobrymi specjalistami, ale niestety nie potrafili prowadzić IATA jak organizacji biznesowej. Bo IATA to wyjątkowe zwierzę i jako wyjątkowe zwierzę może mieć wyjątkowe dokonania – mówi o firmie. Swoje stanowisko określa tak: jestem trochę ambasadorem, trochę ojcem, trochę buldogiem. Współpracownicy nazywają go Napoleonem.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację