Emocji na giełdach było w ostatnich dniach więcej niż w filmach z Jamesem Bondem. Nagłe zwroty akcji, błyskawiczne wyprzedaże i równie gwałtowne zakupy akcji – tak wyglądała rynkowa codzienność. Brakowało tylko pięknych kobiet i szczęśliwego zakończenia.
[b] [link=http://blog.rp.pl/blog/2010/05/11/cezary-adamczyk-gieldowe-watpliwosci/]Skomentuj na blogu[/link][/b]
Inwestorom szczególnie zależałoby na tym ostatnim, ale niestety na happy end trzeba będzie jeszcze poczekać. Zastrzyk gotówki, jaki Unia zamierza zaaplikować w celu ratowania finansów przeżywających trudności państw, tylko na chwilę uspokoi rynki. W dłuższym terminie problem powróci i może być to powrót dość bolesny. Pożyczone pieniądze trzeba będzie oddać, a to oznacza, że wcześniej czy później wyższe podatki zapłacą nie tylko Grecy.
Ale również w krótszym terminie problem wciąż będzie żywy i giełdowi gracze doskonale o tym wiedzą. Zresztą nie trzeba daleko sięgać pamięcią. Wystarczy przypomnieć, jak wyglądał obraz amerykańskiej giełdy po upadku Lehman Brothers i po kolejnych ustaleniach w sprawie pakietów pomocowych dla tamtejszego sektora finansowego. A mieliśmy wtedy rekordowe dzienne zmiany indeksów, które na nieszczęście dla posiadaczy akcji z tygodnia na tydzień odbywały się na coraz niższych poziomach.
Na razie na rodzimej giełdzie wszyscy będą żyli debiutem akcji PZU. To na nich na najbliższych sesjach skupi się uwaga dużych i małych inwestorów, a nie na konsekwencjach europejskiego paktu stabilizacji. Dla przedstawicieli Skarbu Państwa zachowanie kursu akcji i inwestorów będzie wskazówką, jak sprzedawać akcje kolejnej spółki energetycznej – Tauronu. Niewykluczone, że zgoda resortu skarbu na sprzedaż do 53 proc. akcji tej firmy wynika z obaw, że lepszych cen w obecnej sytuacji uzyskać się nie da. Dlatego, by zaspokoić potrzeby budżetu, konieczna jest sprzedaż większej liczby papierów Tauronu.