Na koniec ubiegłego roku sięgał on 7 proc. PKB wobec poniżej 3 proc., wymaganych od członków Unii Europejskiej. Zresztą nawet tych, którzy nie posiadają wspólnej waluty.
Brak jasnego planu zakładającego sposoby dojścia do owych 3 proc. PKB sprawia, że trudno nie odnieść wrażenia, iż jedyną cudowną receptą może być tylko i wyłącznie szybszy rozwój gospodarczy. Informacje płynące z poszczególnych resortów nie wskazują bowiem na jakiekolwiek oszczędnościowe próby.
W tym samym momencie inne rządy decydują się na rozwiązania, które poprawią kondycję finansów w ich krajach nie tylko w najbliższym roku. Sprawi to np. zamrożenie świadczeń czy podwyżka wieku emerytalnego. Widać więc wyraźnie, że ten kto nie przyłączy się do tego unijnego oszczędnościowego frontu stanie się unijnym outsiderem. Bo jednym z elementów konkurencji między krajami stanie się zapewne kondycja ich finansów publicznych.
Jeśli sprawdzą się prognozy Komisji Europejskiej to w przyszłym roku Polska nię będzie się już rozwijać najszybciej w Europie. Czym wtedy będziemy chcieli przyciągać inwestorów? Wtedy inni będą już mogli wskazać na efekty ich oszczędnościowych działań. Premier Donald Tusk w kampanii prezydenckiej apelując o głos na kandydata PO wskazywał, że to szansa na przeprowadzenie zmian przez tandem Tusk-Komorowski. Już niedługo przyjdzie pora mówienia "sprawdzam". Bo na razie z naprawianiem finansów publicznych bez zmian. Tylko się o nim mówi.