Kruche, ale jednak ożywienie

- Kryzys zadłużeniowy powróci i może się rozlać nawet po krajach z centrum strefy euro - mówi Joachim Fels, wiceszef Morgan Stanley's Global Economics Team

Publikacja: 09.09.2010 05:40

Joachim Fels, wiceszef Morgan Stanley's Global Economics Team

Joachim Fels, wiceszef Morgan Stanley's Global Economics Team

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

[b] "Rz:"[/b] Wielu ekonomistów twierdzi, że USA czeka nawrót recesji. Czy podziela pan ten pesymizm?

[b]Joachim Fels:[/b] Recesja pojawia się zwykle, gdy polityka pieniężna staje się bardzo restrykcyjna albo w gospodarce jest duża nierównowaga, np. poziom konsumpcji lub inwestycji jest nadmierny. Nie widać obecnie żadnego z tych zjawisk w USA. Rezerwa Federalna oraz inne główne banki centralne utrzymują stopy procentowe na bardzo niskim poziomie. Fed jest gotowy na dalsze ilościowe rozluźnianie polityki monetarnej (skupowanie aktywów za dodrukowane pieniądze – przyp. red.), jeżeli okaże się to konieczne. Może się zdecydować na ten krok już 21 września, na najbliższym posiedzeniu Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC).

Polityka pieniężna jest więc bardzo ekspansywna a realne stopy procentowe ujemne. Nie widać też żadnych oznak nadmiernej konsumpcji i przeinwestowania, jakie widzieliśmy w USA przed ostatnią recesją. Gospodarstwa domowe przechodzą proces delewarowania (redukcji zadłużenia – przyp. red.) a stopa oszczędności w sektorze prywatnym rośnie. Wydatki kapitałowe spółek dopiero powoli podnoszą się po recesji. To dlatego właśnie myślę, że w USA nie będzie powrotu recesji. Będziemy raczej świadkami powolnego i wyboistego wzrostu gospodarczego, ale wciąż będzie to jednak ożywienie.

[b]Jak długo ten niemrawy wzrost może się utrzymać?[/b]

Ożywienie rozpoczęło się już w połowie 2009 r., trwa więc od roku. Normalnie przez pierwsze 12 miesięcy jest ono stosunkowo silne, zwłaszcza gdy gospodarka podnosi się z bardzo niskiego poziomu. Obecnie tempo ożywienia staje się bardziej umiarkowane. Tego typu ożywienie można określić jako wyboiste, kruche i poniżej normy (po ang. trzy B: [i]bumpy[/i], [i]brittle[/i] i [i]below-par[/i]). Jest ono dużo słabsze niż w poprzednich cyklach koniunkturalnych. Ale biorąc pod uwagę ekspansywną politykę monetarną myślę, że przez kilka najbliższych lat możemy mieć do czynienia z ożywieniem.

[b]Ożywienie to nie przynosi jednak znaczącego wzrostu etatów w gospodarce. Co trzeba zrobić, by przełamać słabość amerykańskiego rynku pracy?[/b]

Myślę, że niewiele da się zrobić. Trudno będzie zapewnić gospodarce dalszą stymulację fiskalną, gdyż nie sprzyja temu sytuacja polityczna w USA. Amerykanie będą po prostu musieli przyzwyczaić się w najbliższych latach do wysokiej stopy bezrobocia. Problemem jest to, że wielu bezrobotnych nie ma kwalifikacji potrzebnych do pracy w sektorach, które rozwijają się dynamiczniej. Większość bezrobotnych to ludzie dawniej zatrudnieni w budownictwie oraz w branżach, które silnie ucierpiały w wyniku spadku popytu konsumenckiego. Tymczasem nowe miejsca pracy są w innych sektorach.

Czy powinniśmy obawiać się deflacji w rozwiniętych gospodarkach? Sądzę, że to ryzyko jest niewielkie. Raczej obawiałbym się inflacji w długim terminie. Fed oraz inne banki centralne są gotowe, by zadziałać bardzo agresywnie, gdy tylko pojawią się oznaki deflacji. Fed już to udowodnił. Jego reakcja na recesję była szybsza i bardziej agresywna niż np. reakcja Banku Japonii w latach 90. Innym powodem, dla którego nie obawiam się deflacji jest to, że spółki z USA spłacają pomoc finansową, jaką otrzymały od rządu. To ważne, gdyż w Japonii w latach 90. wiele spółek było sztucznie utrzymywanych przy życiu. To stworzyło ogromną nadwyżkę mocy produkcyjnych, która mocno uderzyła w ceny. Nic takiego nie dzieje się obecnie w USA.

[b] Niektórzy rynkowi guru, np. Jim Rogers, straszą natomiast hiperinflacją...[/b]

Nie uważam, aby hiperinflacja była bardzo prawdopodobna. Dochodzi do niej, gdy ludzie całkowicie tracą zaufanie do pieniądza i banku centralnego. Jesteśmy obecnie bardzo daleko od tej skrajności. Bardziej prawdopodobnym jest, że będziemy mieli kilka lat, w których banki centralne pozwolą inflacji, by przekraczała wyznaczony cel. Inflacja wraz z niskimi stopami procentowymi pomoże im bowiem rozwiązać problem wysokiego długu publicznego.

[b] Nie zanosi się więc na szybkie odejście od pieniężnej stymulacji gospodarki?[/b]

Możemy spodziewać się długiego okresu niskich stóp procentowych. Nie wyobrażam sobie, aby Fed rozpoczął zaostrzanie polityki pieniężnej wcześniej, niż w II połowie 2011 r.

[b] Zauważył Pan niedawno, że skorzystają na tym gospodarki wschodzące. Dlaczego?[/b]

Ożywienie gospodarcze nadal będzie dwutorowe – wzrost będzie relatywnie słaby w rozwiniętych gospodarkach i silniejszy we wschodzących. Większość wschodzących gospodarek nie ma takich problemów z sektorem bankowym jak gospodarki dojrzałe. Ich gospodarstwa domowe nie muszą również przejść takiego delewarowania. Tak więc polityka Fedu i innych głównych banków centralnych będzie wspierała wzrost w tych krajach.

[b]Wielu inwestorów obawia się jednak spowolnienia gospodarczego w Chinach. Czy rzeczywiście jest się czego bać?[/b]

Obecnie panuje moda na martwienie się o chińską gospodarkę. My jesteśmy raczej optymistami. Uważamy, że Chiny mają duży potencjał wzrostu, biorąc pod uwagę fundamenty gospodarcze. Rząd i bank centralny stały się bardzo zręczne w zarządzaniu gospodarką. Spowolnienie wzrostu, do którego doszło w ostatnich kwartałach, było właśnie przez nich kontrolowane. Chcieli sprawdzić, czy wzrost gospodarczy jest stabilny. Teraz zaś widzimy, że bank centralny rozluźnia restrykcje kredytowe nałożone na banki. Myślę więc, że chińskie władze znowu będą stymulowały gospodarkę. Stopa wzrostu PKB w Chinach może sięgnąć w przyszłym roku 9-10 proc.

[b]Jak szybki może być wzrost w Polsce?[/b]

Nasza prognoza wskazuje, że w tym oraz w przyszłym roku będzie on bliski 3,5 proc. Polska, podobnie jak inne kraje regionu, jest jednak w pewnym stopniu zależna od tego co się dzieje w Europie Zachodniej. Dotąd wzrost w takich krajach jak Niemcy był silny, ale strefę euro w ciągu najbliższych 6-12 miesięcy czeka spowolnienie gospodarcze. Środowisko zewnętrzne stanie się więc mniej przyjazne.

[b]Czy spowolnienie w Europie zostanie wywołane zaostrzaniem polityki fiskalnej w wielu krajach tego kontynentu?[/b]

Poza krajami z obrzeży, strefa euro nie doświadczy silnego zaciskania pasa. Wiele ważnych krajów tego obszaru ma słabe rządy, w tym sensie, że są one albo mniejszościowe, albo koalicyjne. Dotyczy to m.in. Niemiec i Włoch. To sprawia, że rządom będzie bardzo trudno przeprowadzić duże fiskalne cięcia i podwyżki podatków. W przyszłym roku będziemy więc mieli więc budżetowe zaciskanie pasa, ale nie tak duże, by zabić wzrost gospodarczy.

[b]Czy kryzys fiskalny w strefie euro został już powstrzymany?[/b]

Ten kryzys wraca. Rentowność obligacji takich krajów jak Grecja czy Irlandia są wciąż bardzo wysokie. Ich problemy nie zostały jeszcze rozwiązane. Dotyczy to m.in. irlandzkiego sektora bankowego. Myślę więc, że kryzys zadłużeniowy powróci i może się rozlać nawet po krajach z centrum strefy euro.

[b]Niektórzy ekonomiści i politycy uważają, że należy wyrzucić ze strefy euro państwa takie jak Grecja. Czy to dobry pomysł?[/b]

Fatalny. Po pierwsze, nie można wyrzucić ze strefy euro jej członka. Nie ma takiego mechanizmu w Traktatach Europejskich. Po drugie, wyrzucenie jednego państwa doprowadziłoby do chaosu ekonomicznego w strefie euro. Kryzys by się rozlał. Jest więc bardzo mało prawdopodobne, że kiedyś do tego dojdzie.

[b]Co Europejski Bank Centralny i unijne rządy powinny zrobić, by ostatecznie kryzys zadłużeniowy zażegnać?[/b]

EBC zrobił już bardzo wiele. Zapewnił bankom nieograniczony dostęp do płynności finansowej. Zareagował bardzo dobrze, ale płynność sama w sobie nie zakończy kryzysu. Słabe banki powinny zostać dokapitalizowane. Te z sektora prywatnego muszą zebrać pieniądze z rynku, ale ich właściciele zrobią to niechętnie, gdyż rozwodni to akcjonariat. Banki z sektora publicznego w Hiszpanii i Niemczech powinny dostać pomoc od państwa, ale rządy podchodzą do tego opornie z powodu dużych deficytów budżetowych. Kryzys w strefie euro zakończy się, gdy banki przejdą dalsze delewarowanie, lub uzyskają więcej kapitału.

[b]Czy zgadza się Pan z opinią George’a Sorosa, że Niemcy szkodzą Europie utrzymując dużą nadwyżkę handlową?[/b]

W Niemczech już doszło do ekspansji fiskalnej. Pakiet stymulacyjny dla gospodarki, po uwzględnieniu wszystkich mechanizmów, był tam nawet większy niż w USA. Deficyt budżetowy w Niemczech nie wzrósł tak mocno jak USA dlatego, że Niemcy zaczynali stymulację mając nadwyżkę budżetową. Przez ostatni rok mocno wzrósł też eksport do Niemiec, co też jest w dużej mierze zasługą stymulacji fiskalnej. Niemcy wciąż mają nadwyżkę handlową dlatego, że produkują dobra, na które jest duży popyt w Azji. Niemieccy eksporterzy tworzą nowe miejsca pracy, co prowadzi do wzrostu konsumpcji. Niemcy pomagają więc reszcie strefy euro.

[ramka] [b]Joachim Fels[/b] pracuje w amerykańskim banku Morgan Stanley od 1996 r. Obecnie jest jednym z szefów działu globalnych analiz ekonomicznych oraz głównym analitykiem ds. instrumentów dłużnych. Wcześniej pracował m.in. w Instytucie ds. Gospodarki Światowej w Kilonii (IfW) oraz w banku Goldman Sachs. W latach 1999 – 2008 był doradcą ekonomicznym niemieckiego ministra finansów. [/ramka]

[b] "Rz:"[/b] Wielu ekonomistów twierdzi, że USA czeka nawrót recesji. Czy podziela pan ten pesymizm?

[b]Joachim Fels:[/b] Recesja pojawia się zwykle, gdy polityka pieniężna staje się bardzo restrykcyjna albo w gospodarce jest duża nierównowaga, np. poziom konsumpcji lub inwestycji jest nadmierny. Nie widać obecnie żadnego z tych zjawisk w USA. Rezerwa Federalna oraz inne główne banki centralne utrzymują stopy procentowe na bardzo niskim poziomie. Fed jest gotowy na dalsze ilościowe rozluźnianie polityki monetarnej (skupowanie aktywów za dodrukowane pieniądze – przyp. red.), jeżeli okaże się to konieczne. Może się zdecydować na ten krok już 21 września, na najbliższym posiedzeniu Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC).

Pozostało 92% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację