O ile sprawa kamienia filozoficznego pozostaje legendą, o tyle w przypadku decyzji wpływających na gospodarkę podtrzymywana jest wiara w możliwość bezkarnego stymulowania gospodarki. Dzisiejsi alchemicy aplikują zatem współczesne recepty na transmutację gospodarki ze stadium „nieszlachetnego” (kryzysowego) w wersję „szlachetną” z solidnym wzrostem i niską stopą bezrobocia.
Wracając do semantyki słowa „stymulacja”, jego stosowanie wydaje się adekwatne do sytuacji. Problem w tym, że podobnie jak w medycynie, każdy stymulant, działając pobudzająco na organizm, powoduje skutki uboczne. Są one tym poważniejsze, im stymulant jest mocniejszy i dłużej stosowany. Niestety fakt ten jest zazwyczaj pomijany lub bagatelizowany przez zwolenników stymulacji gospodarki.
Analogii między ekonomią a medycyną jest więcej. Istnieją stymulanty, które, oddziałując na ośrodkowy układ nerwowy, powodują rodzaj euforii. Dodajmy – krótkotrwałej, podobnej do tej, którą możemy zauważyć po nieco lepszych publikacjach miesięcznych danych statystycznych tuż po podaniu gospodarce stymulanta. Oczywiście efekt euforii znika po ustaniu działania stymulanta.
Ponadto obrót niektórymi stymulantami podlega ścisłej kontroli państwa, a niektóre są po prostu nielegalne. Oczywiście podobnie jak w ekonomii różne kraje stosują różne rozwiązania, a nielegalny stymulant w jednym kraju może być stosowany w innym.
Nadużywanie stymulantów może uzależniać i skutkować poważnymi problemami. Preparatami współczesnych alchemików stały się niskie, bliskie zera stopy procentowe czy też rosnące wydatki prowadzące do gigantycznej nierównowagi fiskalnej. Wydaje się, że zwolennicy stymulacji mają przewagę, choć w dyskusji nad metodą wyjścia z kryzysu pojawia się coraz więcej głosów krytykujących bieżące decyzje polityczne.