Wyrażenie „program rządowy” wydaje się jednak na wyrost, bo w przypadku wielu inwestycji spisano je po prostu z zaznaczeniem, że mogą zostać rozpoczęte do 2013 r. – 30 pozycji o wartości 43 mld zł, w tym m.in. przebudowa południowej jezdni autostrady A18 oraz brakujące fragmenty dróg ekspresowych S5 i S7, a także 108 pozycji inwestycyjnych jako koniecznych do realizacji kiedyś w przyszłości, po 2013 r., przy czym nie jest podany nawet zarys ich kosztów. Chodzi m.in. o budowę autostrady A1 na odcinku Tuszyn – Pyrzowice czy południową obwodnicę Warszawy.
Łączna wartość wydatków do 2015 r. w ramach zadań inwestycyjnych rozpoczętych do roku 2013 wyniesie 78 mld zł i pochodzić będzie w głównej mierze z zaciągania kolejnych długów przez Krajowy Fundusz Drogowy. Zaciągane będą kredyty oraz emitowane obligacje także po to, by spłacać wcześniejsze zobowiązania. Później podstawą spłaty długu będą wpływy z opłaty elektronicznej. Środki z budżetu państwa (12,5 mld zł) przeznaczane będą na remonty dróg, zarządzanie i ich bieżące utrzymanie.
Na razie program to w większości zbiór życzeń, ale więcej napisać się nie da, gdyż nie znamy środków z UE na lata 2013
– 2020. Przyszły unijny budżet dla Polski, gdy wczytać się w wypowiedzi komisarza ds. budżetu Janusza Lewandowskiego, raczej będzie mniejszy. Trzeba będzie się ratować partnerstwem publiczno-prywatnym, ale po doświadczeniach na A2 z Warszawy do Łodzi i A1 z Łodzi na Śląsk można mieć obawy o umiejętność pozyskania przez państwo inwestorów.
Wydawało się, że prace nad zbudowaniem siatki dróg ekspresowych zakończa się na przełomie 2015 i 2016 r. Dziś ministerstwo podaje, że do 2020 r. powinny zostać zakończone prace przygotowawcze, oddane do użytku niektóre drogi, a na pozostałych – uruchomione prace. Powinny być realizowane obwodnice, powinno być zakończone dostosowanie sieci dróg krajowych do nośności 11,5 t/oś, powinny... W programie to słowo pada 21 razy. Pierwszy raz boimy się składania obietnic bez pokrycia?