W styczniu minęły dwa lata, od kiedy stanął na czele trzeciego producenta piwa w Polsce. Branża zaczęła zdawać sobie wówczas sprawę, że tłuste lata powoli odchodzą w przeszłość. Efekt nasycenia rynku nałożył się na podwyżkę akcyzy, która weszła w życie na początku 2009 r. Od tamtej pory popyt na piwo systematycznie się kurczy. Szacuje się, że w ubiegłym roku był o niemal 1 proc. mniejszy niż w 2009 r.
Tymczasem firma Jacka Pastuszki idzie jak burza. W 2010 roku Carlsberg zanotował wzrost sprzedaży na poziomie dwucyfrowym. Jego udziały pod względem wielkości sprzedaży przekroczyły 15 proc. – Naszą ambicją było zdobycie udziałów na poziomie 14 proc. – przypomina Jacek Pastuszka.
Niechęć do pochopnych prognoz to jeden z jego znaków rozpoznawczych. Współpracownicy Pastuszki przyznają, że nie lubi składać obietnic, jeżeli wie, że istnieje jakiekolwiek ryzyko, że nie może ich spełnić.
Przez pierwszy rok kierowania Carlsbergiem nie komentował tego, co się dzieje w firmie i na rynku. Poświęcił go na poprawienie kondycji finansowej spółki. W ten sposób chciał przygotować ją na działanie w trudnych warunkach rynkowych.
Swój sukces Carlsberg zawdzięcza także konsekwencji prezesa. Od trzech lat w sezonie firma oferuje markę Harnaś po 1,99 zł za pół litra. Dodatkowo wzmacnia jej wizerunek, rozdając piwo. Carlsbergowi pomaga także otwartość na nowe trendy. W ubiegłym roku firma wprowadziła na rynek krajowy niepasteryzowanego kasztelana. Wykorzystała w ten sposób rosnącą popularność tego typu piw w Polsce.