Dla nas prognozy Unii są podwójnie dobre. Przede wszystkim wciąż należymy do najszybciej rozwijających się państw. I – co równie ważne – dynamiki nabiera gospodarka niemieckiego kolosa, który jest naszym najważniejszym partnerem handlowym. A im lepiej za Odrą, tym Polska ma większe szanse na rozwój.
Jednak te prognozy, oprócz sporej dawki optymizmu, pokazują także duże ryzyko, jakie dla powodzenia wspólnoty gospodarczej niesie sytuacja państw południa Starego Kontynentu. PKB Grecji i Portugalii się kurczą.
Sytuacji tych państw trzeba przeciwstawić pozycję krajów tzw. nowej Europy. Jeśli spojrzeć na mapę prognozowanego wzrostu gospodarczego krajów Unii, wyraźnie widać, że najdynamiczniejsze są te z jej centralnej i wschodniej części. To zjawisko łatwe do wyjaśnienia. Poziom rozwoju naszego regionu jest na tyle niski, że łatwiej nam osiągnąć wyższe przyrosty PKB. Ale trzeba też zauważyć, że w gronie szybciej rosnących gospodarek jest kilka państw starej Europy, z których większość sąsiaduje z naszym regionem. To ważny dowód na to, że poszerzenie Unii przed kilku laty dało Europie niezwykle silny impuls.
Jesteśmy więc nie tylko odbiorcą gigantycznych funduszy unijnych, ale to dzięki nam kraje starej Unii rozwijają się szybciej. Można wręcz postawić tezę, że pieniądze, które podatnicy tamtych krajów dopłacają do biedniejszych państw UE, szybko do nich wracają. I wracają pomnożone. Szczególnie dotyczy to Niemiec – najszybciej rozwijającego się kraju spośród wielkich państw.
Warto też zwrócić uwagę na jeszcze jedno niepokojące zjawisko. Unia nie bardzo wierzy oficjalnym polskim prognozom na przyszły rok. Uważa, że nasz kraj będzie miał deficyt finansów publicznych oraz wzrost gospodarczy gorszy, niż przewiduje minister finansów Jacek Rostowski.