Na razie wydaje się, że pomoc dla Portugalii nie jest zagrożona, a Grecy muszą włożyć trochę wysiłku, żeby osiągnąć ustalone kryteria. Czyli „biznes, jak zwykle".

Wydaje się również, że na naradach ministrów jest obecny jeszcze wpływ Dominiquea Strauss-Kahna. Jak długo to potrwa? Nie wiadomo, bo wielkim znakiem zapytania będzie polityka jego następcy.

Jeśli to będzie Europejczyk, nic nie powinno się zmienić. Kiedy jednak Niemcy dadzą się przekonać, że trzeba oddać stery komuś spoza Europy i Stanów Zjednoczonych, polityka MFW w stosunku do wielkich „eurodłużników" wszystko może diametralnie się zmienić. Przy tym coraz głośniej mówi się o fińskim pomyśle, żeby także prywatni inwestorzy, kupując obligacje zadłużonego kraju, ponosili związane z tym ryzyko.

Ministrowie powinni się poważnie zastanowić, czy pomoc udzielona kolejnym krajom jest dobrze skrojona. I dlaczego rynek nie wierzy, że reformy, które Grecy, Irlandczycy i Portugalczycy podjęli, nie wystarczą, aby te kraje mogły wyjść na prostą. Przeszkadza wywindowane oprocentowanie obligacji, jakimi zadłużone kraje finansują swoje wydatki. Wzrosło ono do takiego poziomu, że ich wykupienie wydaje się mało prawdopodobne.

Na razie słowo „restrukturyzacja" długu greckiego brzmiało jako zagrożenie. Odżegnywali się od niej również przedstawiciele Komisji Europejskiej. Być może rzeczywiście do niej nie dojdzie. Pojawiły się inne określenia: „przeprofilowanie" albo przełożenie spłat. To już brzmi prawdopodobniej, nie mówiąc, że niejednego gracza rynkowego skłoni do myślenia. I może właśnie o to chodzi.