Cieszmy się tym sukcesem, konstatując przy okazji, że gaz łupkowy okazuje się znakomitym paliwem wyborczym. Oto z map z zaznaczonymi potencjalnymi złożami wyłania się Polska zasobna w niezbędny gospodarce i społeczeństwu surowiec, wreszcie niezależna od kaprysów dotychczasowego dostawcy, ba, nawet dyktująca warunki jako eksporter gazu.
Urzekająca perspektywa. Ale nie dość na tym. Premier obiecuje bowiem, że na gazie łupkowym zyska nie tylko Skarb Państwa (co oczywiste), ale i społeczeństwo. Właśnie w Lubocinie, gdy w efekcie skutecznego szczelinowania dotknęliśmy naszego przyszłego bogactwa, premier stwierdził, że fundusze pozyskane z gazu mają zasilić specjalny fundusz, który "w przyszłości miałby zabezpieczać, gwarantować bezpieczeństwo polskich emerytur, (...) wspierać gminy i ochronę środowiska".
Piękna wizja. Tyle że dziś, nawet uwzględniając pierwsze sukcesy, dokładnie nawet nie wiadomo, czy wydobycie gazu będzie ekonomicznie opłacalne i kiedy możliwa stanie się jego eksploatacja na skalę przemysłową. Dlatego opowieści o specjalnych funduszach są klasycznym dzieleniem skóry na niedźwiedziu, który wciąż żyje i ma się świetnie. Ale cóż, wizja gazowego eldorado jest nam potrzebna. Zwłaszcza teraz.