Piłce nożnej chętnie przypisuje się istotny wpływ na różne polityczne, czy gospodarcze wydarzenia. W czasach słusznie minionych od gry Górnika Zabrze zależał ponoć poziom wydobycia polskiego węgla. W 1969 roku od meczu piłkarskiego rozpoczęła się „wojna futbolowa" pomiędzy Salwadorem a Hondurasem. Dziś, nawet szanowani polityczni komentatorzy skłonni są wiązać przyszłość "rządu Tuska" z formą Lewandowskiego, Błaszczykowskiego i spółki. Jeśli to wszystko prawda, to Warszawa i Wrocław powinny w najbliższych dniach skupiać na sobie szczególną uwagę międzynarodowych rynków finansowych, ale bynajmniej nie z powodu biało-czerwonych.
W rozpoczynających się właśnie piłkarskich mistrzostwach Europy, 8 czerwca Grecja gra w meczu otwarcia z Polską, 12 czerwca we Wrocławiu z Czechami, a 16 czerwca ponownie w Warszawie z Rosją. Ten ostatni mecz odbędzie się dzień przed greckimi wyborami parlamentarnymi, które mogą zadecydować o przyszłości całej strefy euro. Na razie w przedwyborczych sondażach popierająca wynegocjowany z „trojką" program oszczędności Nowa Demokracja idzie łeb w łeb z populistyczną Syrizą, która ten program odrzuca. A Grecy są wszak fanatycznymi kibicami piłki nożnej.
Nie będę udawał, że wiem jak postawa greckiej reprezentacji wpłynie na wyniki wyborów. Dobra gra Greków na Euro wzmocni z pewnością ich nadszarpnięte poczucie własnej wartości, być może da też trochę więcej nadziei na przyszłość. Czy w efekcie uwierzą Syrizie, że Europa blefuje strasząc wyrzuceniem ze strefy euro i bardziej odważnie przeciwstawią się znienawidzonym oszczędnościom ? Czy też wręcz przeciwnie, umocnieni duchowo będą mniej podatni na populistyczne argumenty i zagłosują na partie oferujące trudny realizm ? A co jeśli sromotnie przegrają ? Nie jestem Grekiem i trudno mi na te pytania odpowiedzieć. Rynki finansowe będą miały w tych dniach do rozwiązania trudną łamigłówkę.
Mimo wszystko wyniki wyborów w Grecji – ktokolwiek nie zostałby ich zwycięzcą – jeszcze niczego do końca nie przesądzą. Mimo wojowniczych deklaracji, Syriza nie chce wyjścia Grecji ze strefy euro. Być może zmiękczy więc swoją postawę w negocjacjach z „trojką" i możliwy będzie jakiś kompromis. Z kolei zwycięstwo Nowej Demokracji nie gwarantuje bezproblemowej realizacji wynegocjowanego programu. Jedno wydaje się pewne – ewentualne opuszczenie przez Grecję strefy euro nie dokona się z woli Greków, którzy w ogromnej większości nie chcą porzucać wspólnej europejskiej waluty. W ostateczności Grecję ze strefy euro wypchną raczej pozostali jej uczestnicy, jeśli zostaną do tego zmuszeni jej obstrukcyjną postawą. Ale dopiero po upewnieniu się, że będzie to dla nich w miarę bezpieczne.
Jako kibic sądzę, że gra z Grekami w tych warunkach niczego dobrego nam raczej nie wróży. Pamiętamy przecież drużynę Antoniego Piechniczka, która w 1982 roku - w czasach stanu wojennego i zapaści gospodarczej - we wspaniałym stylu zdobyła na Mundialu w Hiszpanii 3 miejsce. Chęć dania rodakom radości w tych trudnych czasach była zapewne jednym z czynników mobilizujących. Nasi rywale w meczu otwarcia nie będą szczędzić sił by pokazać światu, że Grecy nie zasługują na miano oszustów, darmozjadów czy leni.