?Nie bę­dzie gwał­tow­ne­go kra­chu, spek­ta­ku­lar­nych ban­kructw i ma­so­wych zwol­nień. Szy­ku­je się spo­koj­ny po­nu­ry ob­raz ha­mu­ją­cej go­spo­dar­ki, stop­nio­we­go tra­ce­nia dy­na­mi­ki, oszczę­dza­nia i prze­cho­dze­nia w stan ocze­ki­wa­nia na oży­wie­nie u na­szych bo­ga­tych są­sia­dów. Klu­czo­we py­ta­nie brzmi: jak dłu­go mo­że trwać ten stan i ja­kie w tym cza­sie na­stą­pią po­li­tycz­ne prze­mia­ny?
Opty­mi­ści wśród eko­no­mi­stów są zda­nia, że dno te­go spo­wol­nie­nia na­stą­pi w koń­cu ro­ku. To był­by wa­riant opty­mal­ny. Wie­le firm, na­wet tych z kło­po­ta­mi, prze­ży­ło­by spo­koj­nie ten okres, bez­ro­bo­cie spe­cjal­nie by nie wzro­sło i ca­ła go­spo­dar­ka szyb­ko wró­ci­ła­by na ścież­kę wzro­stu. To okre­so­we spo­wol­nie­nie – bo nie kry­zys – nie mia­ło­by du­że­go wpły­wu na po­li­ty­kę, po­nie­waż skoń­czy­ło­by się dłu­go przed ko­lej­ny­mi wy­bo­ra­mi.

Znacz­nie go­rzej by­ło­by, gdy­by ko­niunk­tu­ra mia­ła się po­gar­szać do koń­ca przy­szłe­go ro­ku. Stra­ty go­spo­dar­cze by­ły­by du­żo głęb­sze, wszyst­ko mo­gło­by się za­koń­czyć na­wet ja­kimś gwał­tow­nym za­ła­ma­niem. Wy­mę­czo­ne spo­łe­czeń­stwo za­cho­wa­ło­by uraz do obec­ne­go mo­de­lu go­spo­dar­cze­go i za­gło­so­wa­ło­by w wy­bo­rach 2015 ro­ku na po­pu­li­stów. A rząd, aby obro­nić się przed po­raż­ką, też za­czął­by czy­nić nie­roz­waż­ne pro­po­zy­cje do­dat­ko­wych wy­dat­ków. I do­pie­ro wte­dy mie­li­by­śmy praw­dzi­wy kry­zys. Te­go spo­wol­nie­nia nie da się prze­żyć za po­ży­czo­ne pie­nią­dze – tak jak to uczy­nił po­przed­ni rząd Do­nal­da Tu­ska w 2009 r.

War­to też pa­mię­tać, że im dłu­żej bę­dzie trwać ha­mo­wa­nie, tym więk­sze jest praw­do­po­do­bień­stwo ob­cię­cia nam fun­du­szy unij­nych w na­stęp­nej per­spek­ty­wie fi­nan­so­wej UE.

War­to więc wal­czyć o to, aby owo za­ha­mo­wa­nie nie prze­ro­dzi­ło się w roz­wle­kły kry­zys. Trze­ba jesz­cze pil­niej wy­da­wać unij­ne pie­nią­dze, ra­cjo­na­li­zo­wać wy­dat­ki pań­stwa i usu­wać ba­rie­ry przed biz­ne­sem. A przede wszyst­kim mo­dlić się, by ża­den z istot­nych po­li­ty­ków nie po­trak­to­wał te­go cza­su ja­ko od­skocz­ni do przy­szłej ka­rie­ry, za któ­rą za­pła­cą po­dat­ni­cy.