Darmowy bilet, czyli jak nabrać klienta

Od dostawców usług – firm komunalnych, kablówki czy operatora komórkowego – oczekuję tylko tyle, że owe usługi będą spełniały parametry określone w umowie i że będzie się zgadzać naliczona za nie opłata

Publikacja: 12.07.2012 12:18

Jeremi Jędrzejkowski

Jeremi Jędrzejkowski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy niedawno operator komórkowy przysłał mi SMS zapraszający do odbioru biletu do kina. Krótko i konkretnie. Żadnej gwiazdki czy odesłania do jakiegoś pokrętnego regulaminu na stronie internetowej.

Nie zamierzałem specjalnie iść do „Najnowocześniejszego Salonu [Sieci]" (jak reklamował SMS). Ale dzień później na sobotnim spacerze przypadkiem znalazłem się w pobliżu, więc – co mi tam – postanowiłem z uprzejmego zaproszenia skorzystać. Pomyślałem, że najwyraźniej ktoś zorientował się, że właśnie mija okrągłe 15 (słownie: piętnaście) lat, od kiedy mam swój numer w tej sieci. No to nie wypada odmówić.

Wszedłem. Młoda dziewczyna w odpowiedzi na moje przywitanie ledwo odburknęła „Dzień dobry". Nic to – pomyślałem. Przecież nie wie, że jestem Ważnym Klientem Operatora. Kiedy usłyszy, o co chodzi, natychmiast zmieni zachowanie.

Niestety, ku mojemu zaskoczeniu bez mrugnięcia okiem odparła, że żadnych biletów nie ma, bo się... skończyły. Na nic się zdało, że pokazałem SMS mówiący jasno: „Przyjdź do Najnowocześniejszego Salonu [Sieci] i odbierz swój darmowy bilet" i że nie ma tam ani słowa o tym, że mam przybiec natychmiast, i że przecież na pewno wiedzieli ile mają biletów i ile wysyłają SMS-ów. Zbyła mnie formułkami, że „to nie oni" z Salonu wysyłają SMS-y tylko „ktoś w marketingu" (trochę już zniesmaczony zwróciłem uwagę, że dla mnie jako klienta nie ma „ich" z salonu i „ich" z jakiegoś marketingu, tylko stanowią jedną firmę). I że „mam prawo do swojej opinii", a ona się z nią nie zgadza. A biletów nie ma i już.

Wyszedłem w osłupieniu. Nie dlatego, że nie dostałem biletu. Ten, kiedy tylko zechcę, mogę sobie kupić choćby w pobliskim kinie. W osłupieniu, że potężna i poważna firma stosuje praktyki rodem z firemek-krzaków, od których SMS-y o jakoby bliskiej wygranej w jakiejś tam loterii od razu kasuję, a znalezione w tradycyjnej skrzynce pocztowej zaproszenia na pokazy z rzekomymi darmowymi kosztownymi prezentami z miejsca wyrzucam do kosza.

Ostatnio dostałem od „mojego" operatora kolejny SMS. Tym razem zapraszający po odbiór gratisowej kawy. Mądrzejszy o marketingową uwagę o prawie do własnej opinii, na kolejnym sobotnim spacerze „Najnowocześniejszy Salon [Sieci]" ominąłem szerokim łukiem. Jak będę miał ochotę na kawę, to sobie ją kupię.

Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy niedawno operator komórkowy przysłał mi SMS zapraszający do odbioru biletu do kina. Krótko i konkretnie. Żadnej gwiazdki czy odesłania do jakiegoś pokrętnego regulaminu na stronie internetowej.

Nie zamierzałem specjalnie iść do „Najnowocześniejszego Salonu [Sieci]" (jak reklamował SMS). Ale dzień później na sobotnim spacerze przypadkiem znalazłem się w pobliżu, więc – co mi tam – postanowiłem z uprzejmego zaproszenia skorzystać. Pomyślałem, że najwyraźniej ktoś zorientował się, że właśnie mija okrągłe 15 (słownie: piętnaście) lat, od kiedy mam swój numer w tej sieci. No to nie wypada odmówić.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację