Ta dość sensacyjnie brzmiąca informacja nieoficjalnie przeciekła do mediów. Nie chodzi tu jednak bynajmniej o manifestacyjne wsparcie Google, wręcz przeciwnie. Ma to ponoć wymusić na programistach udoskonalenie mobilnej aplikacji FB działającej pod tym systemem, z którą są kłopoty. Business Insider, który to wytropił sugeruje, że codzienny kontakt z problematycznym programem sprawi, że odpowiedzialni za to pracownicy wezmą się do roboty. Że można, pokazała ostatnia modyfikacja aplikacji FB na iPhone'y, która wreszcie zaczęła działać szybciej, stabilniej a przy okazji zaoferowała nowe funkcjonalności, choć do wersji dostępnej w sposób tradycyjny jeszcze jej daleko. A to może się odbić na finansowych wynikach firmy.
Przykład ten w wyraźny sposób pokazuje, że deklarowana mobilność nie zawsze przekłada się na konkrety. Owszem, coraz więcej firm oferuje aplikacje działające na smartfonach, ale bardzo często albo ich interfejs, albo oferowane fukcjonalności pozostawiają wiele do życzenia. Widać to choćby po mobilnej ofercie banków – lektura opinii użytkowników pod aplikacjami oferowanymi przez instytucje finansowe, chociażby w appStore firmy Apple, nie pozostawia złudzeń, że droga do pełnej mobilności nie jest łatwa, a użytkownicy, coraz bardziej wyrobieni, są również coraz bardziej bezwzględni w ocenach i precyzyjni w oczekiwaniach.
Niewątpliwie mobilny dostęp do różnych usług i informacji jest dziś już koniecznością dla firm, których oferta może być udostępniana poprzez taki kanał. Tym bardziej ważne, aby czynić to tak, by nie zniechęcić użytkowników, bo to się może odbić na całym biznesie. Przyznaję, sam przestałem korzystać z konta w jednym z banków, bo oferowana przezeń aplikacja na iPhone'a okazała się niefunkcjonalna. Być może blisko jest chwila, że o wyborze jakiejś oferty będzie w mniejszym stopniu decydował jej kształt (zresztą w wielu branżach są one coraz bardziej do siebie podobne), ale sposób mobilnego dostępu czy jakość mobilnego marketingu. Zdecydowanie idą nowe czasy.