Reklama

O steku florenckim i budżecie

Polski budżet zafunduje mi niedługo dobrego steka florenckiego – na koszt podatnika. Nic to, zjem

Publikacja: 31.08.2012 19:44

O steku florenckim i budżecie

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz rg Rafał Guz

Napiszę najpierw o pewnym fakcie z mojego życia prywatnego: urodziło mi się dziecko. Ze względu na narodziny, należy mi się becikowe. Bity tysiak! Już myślę, na co to wydam. Może na kolację? Nie jestem rozrzutny, ale raz na rok lubię zjeść nie patrząc na rachunek. Nawet na to oszczędzam, ale w tym roku wpadnie mi darmowy prezent. Już widzę stek florencki medium well done i butelkę Barolo. Może zaprosimy znajomych? Akurat pójdzie becikowe.

Państwo się nie dowiedzą oczywiście, czy pomysł kolacji za becikowe to prawda czy tylko mała prowokacja na użytek tego felietonu. Chcę tylko zadać pytanie: po co państwo zapewnia becikowe i inne świadczenia tysiącom ludzi, których stać na wydatek z własnej kieszeni?

Polska potrzebuje fundamentalnego przeformułowania polityki społecznej. Nie chodzi o cięcie wydatków na oślep. Według mnie trudno będzie ściąć wydatki społeczne – mamy je i tak na dość niskim poziomie jak na Europę. Na wydatki socjalne, usługi publiczne i płace państwo wydaje ok. 25 proc. PKB, wobec średniej na poziomie ok. 32 proc. w UE.

Natomiast należałoby przekierować wydatki tam, gdzie są najbardziej potrzebne – na wsparcie dla uboższych, więcej usług publicznych, takich jak przedszkola, żłobki, szkoły, szpitale. Nie wykluczałbym, że zamożniejsi powinni płacić wyższe podatki – po to, żeby mniej tych podatków płaciły firmy dające ludziom pracę. Możnaby radykalnie zmniejszyć koszty pracy dla każdego nisko płatnego etatu, bowiem to są miejsca pracy potencjalnie najbliższe bezrobotnym. W pakiecie idzie cięcie płacy minimalnej i liberalizacja prawa pracy.

W zamian za to możnaby wprowadzić podatek katastralny od drugiej nieruchomości, wyższe podatki spadkowe i składki ubezpieczeniowe dla zamożniejszych.

Reklama
Reklama

Współczesna gospodarka – zglobalizowana, coraz nowocześniejsza, oparta o technologie – wymaga z jednej strony ułatwiania życia tym, którzy są przedsiębiorczy i innowacyjni, ale jednocześnie efektywnej redystrybucji do tych, którzy nie mają szans załapać się na wzrost ogólnego poziomu dochodu. Choć wspomniane zmiany trudno będzie wprowadzić, bo  wywołają histerię albo związków zawodowych, albo poszukiwaczy polskiego Paula Ryana.

- Ignacy Morawski, główny ekonomista Polskiego Banku Przedsiębiorczości, publicysta

Napiszę najpierw o pewnym fakcie z mojego życia prywatnego: urodziło mi się dziecko. Ze względu na narodziny, należy mi się becikowe. Bity tysiak! Już myślę, na co to wydam. Może na kolację? Nie jestem rozrzutny, ale raz na rok lubię zjeść nie patrząc na rachunek. Nawet na to oszczędzam, ale w tym roku wpadnie mi darmowy prezent. Już widzę stek florencki medium well done i butelkę Barolo. Może zaprosimy znajomych? Akurat pójdzie becikowe.

Reklama
Opinie Ekonomiczne
Katarzyna Kucharczyk: Sztuczna inteligencja jest jak śrubokręt
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: PiS wiele nie ugra na „aferze KPO”. Nie nadaje się na ośmiorniczki
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Polska bezbronna przed dronami. To kolejne ostrzeżenie
Opinie Ekonomiczne
Cezary Stypułkowski: 20 miliardów na stole. Co oznacza reorganizacja PZU i Pekao
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Wniosek z rozmów o pokoju jest oczywisty: musimy się zbroić
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama