Zarówno w polityce, jak i w biznesie pojęcie przywództwa budzi wiele emocji. Relacja przywódcy i jego zwolenników ma w niemałej mierze charakter emocjonalny. Przywódca uwalnia ludzi od licznych obaw i niepokojów, bo wpaja w nich przekonanie, że jest w stanie znaleźć optymalne wyjście z trudnej sytuacji. Wystarczy podążać wytyczoną przez niego drogą, niekiedy trudną, niebezpieczną, bolesną, ale obiecującą sukces. Przywództwo jest więc obietnicą: czekiem in blanco, który może nie mieć pokrycia albo mieć tylko częściowe pokrycie. Jednym składanie takich obietnic wychodzi lepiej, innym gorzej, ale kandydatów na przywódców jest wielu i oni chcieliby poznać tajemnice przywództwa.

Jakiś czas temu z dwiema współautorkami, Mary Jo Hatch i Moniką Kosterą, poddaliśmy szczegółowej analizie 30 wywiadów z czołowymi liderami światowego biznesu, opublikowanych w latach 90. w „Harvard Business Review". Naszym oczom ukazały się trzy maski przywódców: menedżera, artysty i kapłana. Menedżer to uosobienie dyscypliny, racjonalności i kompetencji. Jest idealnym decydentem i sprawnym wykonawcą. Budzi zaufanie. Artysta jest twórczy i innowacyjny, prowokuje, inspiruje, pobudza wyobraźnię, umiejętnie prezentuje atrakcyjne wizje przyszłości – i budzi nadzieję. Kapłan jest empatyczny, etyczny, „bez skazy", w sytuacjach trudności i napięć może uchodzić za „zbawcę" – budzi wiarę.

Problem w tym, że wśród nas nie ma doskonałych jednostek. Nie ma ich też wśród przywódców. Są tylko maski, którymi posługują się mniej lub bardziej sprawnie. Mamy więc do czynienia ze swego rodzaju spektaklem odgrywanym w dwóch wymiarach – do wewnątrz, na użytek zwolenników, i wobec szerszej publiczności, od której sympatii tak wiele zależy. W starannie reżyserowanych spektaklach przywódcy występują w roli gwiazd, niekiedy globalnych megagwiazd, takich jak Jobs, Gates czy Welch. Spektakl jest autentyczny i porywający, gdy sam przywódca jest nie tylko aktorem, ale także autorem scenariusza i reżyserem.

Przywództwo jest w ogromnej mierze efektem mniej lub bardziej udanej autokreacji. Wybitni przywódcy żonglują niemal jednakowo sprawnie wszystkimi trzema maskami: menedżera, artysty i kapłana. Gdyby mnie zapytano, która z nich jest najważniejsza, odpowiem: artysty. Ona bowiem symbolizuje zdolność do tworzenia atrakcyjnych, innowacyjnych wizji. Dwie pozostałe są jednak niezbędnym wsparciem.

prof. Andrzej K. Koźmiński, prezydent Akademii Leona Koźmińskiego