Ponoć po tym, jak serwis zmienił politykę prywatności, każdy, nie tylko znajomi mogą zobaczyć nasze wpisy, jeśli sami się w taki sposób nie zabezpieczymy. Nie wiem, czy to prawda, ale na wszelki wypadek klikam. I proszę znajomych, żeby zrobili to samo.
Pamiętam bowiem dobrze, jak dwa miesiące temu na tymże Facebooku pewna firma, produkująca preparaty odchudzające, zamieściła zdjęcie Sylwii Chutnik, pisarki i prezeski Fundacji MaMa, oraz kilku innych osób. W roli beneficjentów reklamowanej terapii. Tyle, że bez zgody i wiedzy samych zainteresowanych. Chutnik dowiedziała się o tym przypadkiem – ktoś spytał ją, czy wystąpiła w reklamie. Skonsultowała się z prawnikiem. Niestety, wskórać da się niewiele, bo zdjęcie z serwisu skopiować może każdy.
Statystyki dowodzące niefrasobliwości Polaków w sieci, o których piszemy dziś w „Rzeczpospolitej", nie są przesadzone. Przykładem niżej podpisana. Jeszcze przed Facebookiem, w czasach, kiedy hitem była Nasza Klasa (ktoś tam jeszcze został?), rejestrując się w tym serwisie upubliczniłam swój numer komórkowy, a niewidziany od lat kolega z podstawówki, który (jak wynikało z wpisów na jego profilu) przechodził właśnie dość poważne problemy natury emocjonalnej, zaczął zadręczać mnie i jeszcze kilku równie niefrasobliwych użytkowników telefonami. Po tej nauczce prywatne dane usunęłam, i nigdy więcej nie popełnię już podobnego błędu. Zwracam też uwagę, czy ludzie, których zapraszam do znajomych, są nimi również w realu.
Nie chodzi zresztą tylko o pochopne dzielenie się informacjami, które mogą zostać wykorzystane przeciwko nam. Często klikamy bez zastanowienia w różne linki, oznajmiające że coś tam wygraliśmy – może akurat kolejnego iPada?, otwieramy maile z dziwnych adresów, wchodzimy na niezabezpieczone strony, nie myśląc o tym, czy przypadkiem nie udzielamy komuś w ten sposób dostępu do osobistych lub służbowych tajemnic. Nie stosujemy haseł ani programów antywirusowych. Jednym słowem: zachowujemy się w sieci tak, jakbyśmy nigdy nie zachowali się w świecie niewirtualnym. A cyberzagrożeń będzie tylko przybywać, w miarę, jak zyskujemy coraz lepszy dostęp do nowych technologii.