LOT trudno będzie szybko sprzedać

W określaniu precyzyjnej daty prywatyzacji linii byłbym bardziej powściągliwy niż nowy prezes LOT – mówi Mikołaj Budzanowski, minister Skarbu Państwa

Aktualizacja: 18.02.2013 12:37 Publikacja: 17.02.2013 15:12

LOT trudno będzie szybko sprzedać

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

Jak pan potraktował wypowiedź premiera Tuska, że pana przyszłość w tym rządzie zależy od przyszłości LOT? Nominacja Sebastiana Mikosza na prezesa rozwiązuje sprawę?

Mikołaj Budzanowski:

Przyjmuję to z pokorą, jako minister skarbu odpowiadam za los tej spółki. Wiem, że muszę dać z siebie wszystko, ale nie boję się podejmowania trudnych zadań.

Prezes LOT przedstawił już zarysy swojego planu. Widać, że nie zamierza masowo kasować połączeń, a na trasach atlantyckich nawet je dodaje. Zwolnionych w pierwszym etapie ma być ponad 500 osób. Czy takie plany są zgodne z tym, co pana zespół przygotował dla LOT?

Postawiłem przed prezesem jasny cel – doprowadzenie spółki do rentowności. I te założenia zarząd realizuje. Narzędziem do osiągnięcia tego celu jest stworzenie takiej siatki połączeń LOT, która sprawi, że każda z obsługiwanych przez LOT tras będzie dochodowa. Ta zmiana niesie ze sobą zwolnienia zarówno wśród załóg, jak i administracji. Osobiście zobowiązałem zarząd do raportowania mi postępów prac.

Wróćmy jeszcze do wyboru prezesa. Czy może pan wytłumaczyć, jak to jest, że na liście pięciu kandydatów na prezesa LOT nagle po posiedzeniu rady nadzorczej pojawił się szósty? W ogóle po co rada, skoro wygrywa kandydat podany jej przez ministra skarbu? Widać, że to pan trzyma stery LOT.

Nikt mnie od tej odpowiedzialności nie zwolni, reprezentuję bowiem większościowego udziałowca. Natomiast tę konkretną decyzję podjęła rada nadzorcza, która przeanalizowała życiorysy wszystkich kandydatów i poprosiła ich o przedstawienie wizji naprawy spółki. Kiedy odpowiedzi pięciu z nich nie usatysfakcjonowały rady, zaprosiła na rozmowę kolejną osobę z puli.

Ale przecież na tej krótkiej liście kandydatów Sebastiana Mikosza nie było. Został do niej dopisany?

Rada miała do wyboru 27 kandydatów, którzy spełnili wymogi formalne. I mogła zaprosić na rozmowę każdego z nich. Regulamin na to pozwala, nie zostały złamane żadne zasady.

Czyli nie było tak, że przedstawiciele rady przywieźli panu 4 lutego dwóch potencjalnych prezesów do akceptacji, a pan nie zgodził się na żadnego z nich i polecił „dobrać" Mikosza?

Rada spotkała się z sześcioma kandydatami. Ten ostatni udowodnił, że można mu powierzyć stanowisko. W ciągu ostatnich 10 lat LOT miał 10 prezesów i 11 wiceministrów odpowiedzialnych za nadzór nad spółką. Odnoszę wrażenie, że związki przyzwyczaiły się, iż prędzej zmieni się zarządzający, niż nastąpią zmiany w spółce. Najwyższy czas to zmienić. Mam zaufanie do nowego prezesa i oczekuję, że będzie skutecznie wdrażał program naprawczy LOT. Trwają prace nad szczegółami, opracowujemy konkretne projekty naprawcze, których wpływ będzie widoczny w finansach spółki. Założenia, które nazywam mapą drogową dla LOT, są określone: spółka musi zoptymalizować siatkę, skasować loty, które są ewidentnie nierentowne, dopasować flotę i skoncentrować się na tym, na czym może zarabiać. Powiedzmy też od razu uczciwie, że nic się nie uda bez zmniejszenia zatrudnienia. Wiadomo, że program dobrowolnych odejść nie wystarczy, liczebność załogi musi odpowiadać siatce połączeń. Tu nie ma pytania „czy", ewentualnie można dyskutować „jak". Takie cięcia przeprowadziło już wiele linii w Europie. LOT nie funkcjonuje poza rynkiem, musi działać tak, by się na nim utrzymać. LOT potrzebuje menedżera, który jest gotowy podejmować trudne decyzje i skutecznie je realizować. Sebastian Mikosz zna branżę lotniczą i problemy spółki, dzięki czemu bezzwłocznie zacznie realizować przygotowany plan restrukturyzacji.

Nie ma pan pretensji do rady nadzorczej za jej sposób działania i brak odpowiedniego nadzoru? To nie powód do odwołania jej członków?

Rada mogła działać zdecydowanie szybciej. Mogła ostrzec, że jest źle, mogła także wcześniej odwołać prezesa. Uważam, że osoby w radzie nadzorczej, a znajdują się w niej też przedstawiciele pracowników, są merytorycznie kompetentne, ale muszą odważniej przyjąć odpowiedzialność za spółkę. Popełniono grzech niewystarczającej aktywności. To zresztą jest generalnie problem LOT – czekanie, aż coś się samo rozwiąże albo że „góra" podejmie decyzje i zapewni finansowanie. Zamierzam to zmienić. No i członkowie rady muszą się spotykać częściej niż raz w miesiącu. Teraz ma ona pracować codziennie, brać odpowiedzialność za to, co się dzieje w spółce i przykręcać zarządowi śrubę na 300 procent. Jeśli to komuś nie będzie odpowiadało, zawsze może zrezygnować.

To co dalej z radą nadzorczą?

Rada usłyszała swoje i zna moje warunki. Marginesu na błędy już nie ma. Oceniłem jej pracę, wiem, że pracowała z zarządem od września nad poprawą wyniku, bo jeszcze w sierpniu był on dodatni. Inna sprawa, że spółka tkwiła w takiej „nierentownej dziurze" od kilku lat. Proszę nie zapominać, że spółka miała stary dług, 150 mln dolarów za nietrafione transakcje paliwowe sprzed kilku lat, czyli w momencie, kiedy załamał się europejski rynek przewoźników. Ale oszczędności trzeba też szukać wewnątrz spółki i tu jest duże pole do popisu – chodzi mi o sposób zarządzania każdym pojedynczym kosztem.

Pożyczka – 400 mln zł, której pan udzielił LOT, jest dość droga, oprocentowana na 11 proc. Taka cena to znak wysokiego ryzyka?

Poziom oprocentowania pożyczki jest związany z sytuacją finansową LOT. Bez pieniędzy żadna firma nie jest w stanie przeprowadzić takich zmian, jakie muszą nastąpić w LOT. W tej chwili najważniejsze jest, żeby LOT wyszedł na prostą, wtedy uwiarygodni się także wobec inwestorów zewnętrznych. Historie linii lotniczych pokazują, że przy odpowiedniej redukcji kosztów da się wyjść z kłopotów i wcale nie trzeba na to czekać kilka lat. Liczę, że w 2014 roku ustabilizuje się sytuacja finansowa spółki. Już dzisiaj zawieszona jest część wynagrodzenia dla pracowników. Zrobiliśmy niezbędne korekty zarówno po stronie przychodów, jak i wydatków

LOT odda te pieniądze? Premier stwierdził: żadnej kroplówki....

Zgadzam się z panem premierem. Publiczne pieniądze nie mogą być kroplówką oddalającą w czasie agonię. LOT kupuje gorzkie lekarstwo, które ma przynieść uzdrowienie. I tylko pod takim warunkiem otrzymał pieniądze.

A co potem? Nowy prezes linii mówił już o szybkiej prywatyzacji. Kiedy mogłaby ona mieć miejsce? Czy pana resort jest w kontakcie z jakimiś potencjalnymi inwestorami?

Jeśli LOT ma przetrwać, musi zostać sprywatyzowany. Państwo nie jest dobrym właścicielem dla przewoźnika, który powinien szybko reagować na sygnały rynkowe. Nigdzie się to nie sprawdziło, a w LOT zwłaszcza. Większość przewoźników w Unii Europejskiej to firmy prywatne, co najwyżej z mniejszościowym udziałem Skarbu Państwa. W tym kierunku powinien pójść także LOT. Deklarację prezesa o prywatyzacji LOT jeszcze w tym roku, odczytuję jako wyraz ogromnej determinacji. Jednak w określaniu precyzyjnej daty byłbym bardziej powściągliwy, by nie powtarzać historii negocjacji z tureckimi liniami, kiedy na pierwszym miejscu były medialne deklaracje.

Ministerstwo Skarbu Państwa: LOT od nowego roku zacznie zarabiać

CV

Mikołaj Budzanowski jest ministrem skarbu od 18 listopada 2011 r. Z wykształcenia jest historykiem (Uniwersytet Jagielloński), ale na tej samej uczelni skończył również studia podyplomowe dyplomatyczne i ze stosunków międzynarodowych. Był stypendystą Uniwersytetu w Trewirze. W 2004 r. uzyskał tytuł doktora nauk humanistycznych. Po studiach pracował w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Wielkopolskiego, potem jako doradca polskiej delegacji do Parlamentu Europejskiego. W 2008 r. został dyrektorem departamentu Nadzoru Właścicielskiego i Prywatyzacji w resorcie skarbu, w lipcu 2009 – podsekretarzem stanu.

Jak pan potraktował wypowiedź premiera Tuska, że pana przyszłość w tym rządzie zależy od przyszłości LOT? Nominacja Sebastiana Mikosza na prezesa rozwiązuje sprawę?

Mikołaj Budzanowski:

Pozostało 98% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację