Wróćmy jeszcze do wyboru prezesa. Czy może pan wytłumaczyć, jak to jest, że na liście pięciu kandydatów na prezesa LOT nagle po posiedzeniu rady nadzorczej pojawił się szósty? W ogóle po co rada, skoro wygrywa kandydat podany jej przez ministra skarbu? Widać, że to pan trzyma stery LOT.
Nikt mnie od tej odpowiedzialności nie zwolni, reprezentuję bowiem większościowego udziałowca. Natomiast tę konkretną decyzję podjęła rada nadzorcza, która przeanalizowała życiorysy wszystkich kandydatów i poprosiła ich o przedstawienie wizji naprawy spółki. Kiedy odpowiedzi pięciu z nich nie usatysfakcjonowały rady, zaprosiła na rozmowę kolejną osobę z puli.
Ale przecież na tej krótkiej liście kandydatów Sebastiana Mikosza nie było. Został do niej dopisany?
Rada miała do wyboru 27 kandydatów, którzy spełnili wymogi formalne. I mogła zaprosić na rozmowę każdego z nich. Regulamin na to pozwala, nie zostały złamane żadne zasady.
Czyli nie było tak, że przedstawiciele rady przywieźli panu 4 lutego dwóch potencjalnych prezesów do akceptacji, a pan nie zgodził się na żadnego z nich i polecił „dobrać" Mikosza?
Rada spotkała się z sześcioma kandydatami. Ten ostatni udowodnił, że można mu powierzyć stanowisko. W ciągu ostatnich 10 lat LOT miał 10 prezesów i 11 wiceministrów odpowiedzialnych za nadzór nad spółką. Odnoszę wrażenie, że związki przyzwyczaiły się, iż prędzej zmieni się zarządzający, niż nastąpią zmiany w spółce. Najwyższy czas to zmienić. Mam zaufanie do nowego prezesa i oczekuję, że będzie skutecznie wdrażał program naprawczy LOT. Trwają prace nad szczegółami, opracowujemy konkretne projekty naprawcze, których wpływ będzie widoczny w finansach spółki. Założenia, które nazywam mapą drogową dla LOT, są określone: spółka musi zoptymalizować siatkę, skasować loty, które są ewidentnie nierentowne, dopasować flotę i skoncentrować się na tym, na czym może zarabiać. Powiedzmy też od razu uczciwie, że nic się nie uda bez zmniejszenia zatrudnienia. Wiadomo, że program dobrowolnych odejść nie wystarczy, liczebność załogi musi odpowiadać siatce połączeń. Tu nie ma pytania „czy", ewentualnie można dyskutować „jak". Takie cięcia przeprowadziło już wiele linii w Europie. LOT nie funkcjonuje poza rynkiem, musi działać tak, by się na nim utrzymać. LOT potrzebuje menedżera, który jest gotowy podejmować trudne decyzje i skutecznie je realizować. Sebastian Mikosz zna branżę lotniczą i problemy spółki, dzięki czemu bezzwłocznie zacznie realizować przygotowany plan restrukturyzacji.