Brytyjczycy do upadłego bronią pozycji londyńskiego City, ze wszystkimi przywilejami dla bankowości. Francuzi, mimo że jest to jeden z najbardziej zaawansowanych technicznie i uprzemysłowionych krajów UE, zawsze będą walczyć o ochronę swojego rolnictwa.
Brytyjczycy dla obrony banków są gotowi nawet wyjść ze Wspólnoty. Francuzi nie posuwają się tak daleko, ale dają jasno do zrozumienia, że ich rolnictwo jest nietykalne. Warto, żeby właśnie od tych krajów uczył się polski rząd i lobbyści z nim współpracujący, jak chronić nasz przemysł tytoniowy.
Oczywiście wszyscy się zgadzamy, że palenie papierosów jest szkodliwe dla zdrowia. A sami palacze właściwie już dawno powinni rzucić ten nałóg, choćby ze względu na różne formy „prześladowania". Wiadomo jednak, że nie jest to łatwe do osiągnięcia. A przemysł tytoniowy w Polsce zatrudnia tysiące ludzi, zaś dochody z akcyzy stanowią potężny zastrzyk do budżetu. W obronie przemysłu tytoniowego mamy sprzymierzeńców w UE: Bułgarię, Rumunię, Słowację i Czechy, które popierają polskie stanowisko.
Przy tym nie chodzi o blokowanie całej unijnej dyrektywy tytoniowej, ale zmianę niektórych jej przepisów. W tym przede wszystkim zakazu produkowania papierosów cienkich (slimów) oraz papierosów smakowych.
Na razie do rozmów o konkretach jeszcze nie doszło. To szansa dla polskiego rządu, który powinien przede wszystkim poszukać silnych i słyszalnych w UE sojuszników. A im szybciej ich poszuka, tym lepiej. Bo czasu tak naprawdę już nie ma.