Jak wynika z Archeologicznego Zdjęcia Polski (jest to rodzaj katalogu miejsc, w których można się spodziewać zabytków ukrytych pod ziemią, opracowanego na podstawie dokumentacji z badań powierzchniowych), w kraju istnieje prawie pół miliona stanowisk archeologicznych. W samym województwie lubelskim, należącym pod tym względem do przeciętnie zasobnych, jest ich ok. 30 tysięcy, czyli na każdą gminę przypada średnio ponad 100. Czasem jest to tylko stanowisko punktowe, na przykład miejsce, w którym znaleziono kiedyś krzemienną siekierkę. Ale inne stanowiska zajmują powierzchnię kilkunastu lub więcej hektarów.
Wszystkie miejsca, gdzie według archeologów pod ziemią kryją się zabytki, są zewidencjonowane i otoczone opieką służb konserwatorskich. W większych miastach strefy chronione obejmują często całe historyczne centra, a także niektóre przedmieścia. Mniejsze miejscowości niekiedy podlegają ochronie w całości. Część stref chronionych (i zabudowa, i otaczający teren) jest zwykle wpisana do rejestru zabytków. To najwyższa forma ochrony, dla inwestora najbardziej kosztowna. Z reguły wtedy trzeba pokryć koszty nie tylko nadzoru, ale również badań wyprzedzających.
To, czy usługi archeologiczne będą potrzebne, w dużym stopniu zależy od regionu kraju. Różnice między regionami dotyczą wartości historycznej spuścizny, liczby zabytków znajdujących się w ziemi i ich znaczenia dla nauki oraz kultury.
Na terenach o lepszych glebach, wcześniej i gęściej zamieszkanych, np. na Dolnym Śląsku i w zachodniej części Małopolski, stanowisk archeologicznych jest więcej niż np. na obszarze dawnych puszcz nad Sanem czy na Podlasiu. Najtrudniejsze okolice do budowania, a zarazem najlepszy rynek dla archeologów to Kraków, Wrocław, Poznań oraz ich okolice.
Ale problem mogą mieć także inwestorzy budujący na wsi, nawet w szczerym polu. Strefy i stanowiska chronione przez konserwatorów zabytków zajmują łącznie znikomy odsetek powierzchni kraju. Jednak w niektórych gminach wiejskich, np. na Dolnym Śląsku, w gminnych ewidencjach konserwatorskich znajduje się nawet 5–10 proc. gruntów.