Ostatnio na stronach GUS-u ukazały się bardzo ciekawe badania, pokazujące wpływ czynników makroekonomicznych na długotrwałe bezrobocie. Okazuje się przykładowo, że wzrost płacy minimalnej o 1 zł powoduje, że w następnym kwartale liczba osób poszukujących pracy dłużej niż 12 miesięcy zwiększa się o 260 . Zupełnie odwrotnie jest za to z inwestycjami. Zwiększenie tego typu wydatków o 1 mld zł, daje efekt (po dwóch kwartałach) ubytku bezrobotnych o ok. 960 osób.
Wyniki tych badań mogłyby służyć za wskazówkę, jak najlepiej walczyć z długotrwałym bezrobociem, które jest naszym największym utrapieniem. Warto byłoby zwiększyć np. publiczne inwestycje. Tymczasem budżet państwa jest zupełnie niedostosowany do tego wyzwania. Nie wiemy jeszcze ile wyniosły nakłady na autostrady, muzea czy szkoły w 2012 r., szacuje się jednak, że były znacznie mniejsze niż w 2011 r. Tymczasem ograniczenie inwestycji w dobie spowolnienie gospodarczego, to nic innego niż tylko pogłębianie tego spowolnienia. Inaczej mówiąc, zamiast pobudzać gospodarkę, państwo jeszcze ją osłabiało.
I nie ma nadziei, że szybko coś się zmieni w takim kierunku, by wydatki budżetu zaczęły łagodzić dołki cyklu koniunkturalnego. To tego potrzeba głębokich reform strukturalnych – np. ograniczenia wydatków sztywnych, a nic nie wskazuje na to, by władza chciała się takich reform podjąć.