Dlaczego straszą nas katastrofą gospodarczą

No i mieliśmy strajk generalny. Co prawda tylko na Śląsku i bez miasteczka namiotowego, bo nie można było go postawić ze względu na niskie temperatury (trochę przypomina mi to blokady Leppera i modne w latach 90. strajki głodowe z przerwą na obiad)

Publikacja: 04.04.2013 08:02

Według organizatorów był to „największy protest od dziesięciu lat, który spotkał się z szerokim poparciem w całym kraju". Pierwsza część podsumowania może być prawdą. Drugą część warto jednak poddać weryfikacji.

Jestem przekonany, że większość społeczeństwa nie znała postulatów strajkowych. Co więcej, poważnie podejrzewam, że gdyby na spokojnie poddać je społecznej ocenie, w wielu przypadkach byłaby ona negatywna. Nie sądzę bowiem, aby mieszkańcy gminy X czy miasta Y odpowiedzieli zgodnie z żądaniami „Solidarności" na pytanie, czy chcą, aby o losie i funkcjonowaniu szkół na ich terenie decydowali nie oni sami, ale urzędnicy z Ministerstwa Oświaty. Nie mam także pewności, czy poparliby postulat natychmiastowej likwidacji NFZ, mając świadomość, że uznaniowo rozdzielane pieniądze budżetowe mogłyby ominąć przychodnie i szpitale, z których korzystają.

W innych kwestiach istotne byłoby sformułowanie pytania. Inny bowiem wynik uzyskamy, pytając o emerytury pomostowe, a inny, gdy zapytamy o utrzymanie przywilejów górniczych. A jaka byłaby odpowiedź na pytanie: czy chcesz zwiększenia bezrobocia w związku z likwidacją nieobciążonych składką zusowską umów o pracę, też nietrudno się domyślić.

Jeżeli choć w części owej wyliczanki mam rację, to trzeba zapytać, co tak naprawdę popierali ci, którzy opowiedzieli się po stronie strajkujących. Myślę, że popierali postulat, który brzmi: jest źle, a nawet coraz gorzej, dlatego rząd musi odejść.

Czy lepiej byłoby, gdyby premierem był Piotr Duda (a wicepremierem Kukiz)? Nie jestem przekonany. Natomiast wiem, że wydarzyła się w Polsce rzecz straszna. Pozwoliliśmy wpoić społeczeństwu, że w naszym kraju doszło do ogromnej klęski gospodarczej. Mamy całkowicie wadliwy system funkcjonowania państwa, w którym dzieci głodują, nie leczy się pacjentów, nie buduje dróg, a zamiast stadionu powstał basen narodowy.

Wizję taką propagują partie opozycyjne i ich związkowe przybudówki. To jeszcze można zrozumieć. Choć trzeba katastrofistom zwrócić uwagę, że jest to polityka krótkowzroczna; w przyszłości oni sami rok po wygranych wyborach będą nazywani złodziejami i zdrajcami narodu. Trudno jednak zrozumieć, dlaczego tak samo zachowują się media. Na przykład ostatnio wytropiły aferę, twierdząc, że w Polsce głodują dzieci. I zrobiły to całkowicie bezkarnie. „Gazeta Wyborcza", która tę hucpę rozpętała, zamieściła przy okazji kryptoreklamę fundacji marnotrawiącej 90 proc. użyczonych przez obywateli środków.

Tymczasem Eurostat opublikował (Emilio Di Meglio, Living standards falling in most Member States, Statistics in focus 8/2013) ważne opracowanie dotyczące poziomu życia. Odsyłając wszystkich do oryginału, odnotuję tylko dwa wnioski. Polska także w czasie kryzysu najszybciej zbliża się do średniej unijnej. Należy poza tym do grupy czterech państw, w których dochody najbiedniejszych rosną, a mediana dochodów się powiększa.

I co? I nic! W polskich mediach informację tę odnotował jedynie niszowy portal biznes.pl. A szkoda. Bo choć wątpię, aby pan Duda wiele z tego tekstu zrozumiał, zawsze można by go zapytać, jak jego żądania mają się do danych statystycznych Eurostatu.

Według organizatorów był to „największy protest od dziesięciu lat, który spotkał się z szerokim poparciem w całym kraju". Pierwsza część podsumowania może być prawdą. Drugą część warto jednak poddać weryfikacji.

Jestem przekonany, że większość społeczeństwa nie znała postulatów strajkowych. Co więcej, poważnie podejrzewam, że gdyby na spokojnie poddać je społecznej ocenie, w wielu przypadkach byłaby ona negatywna. Nie sądzę bowiem, aby mieszkańcy gminy X czy miasta Y odpowiedzieli zgodnie z żądaniami „Solidarności" na pytanie, czy chcą, aby o losie i funkcjonowaniu szkół na ich terenie decydowali nie oni sami, ale urzędnicy z Ministerstwa Oświaty. Nie mam także pewności, czy poparliby postulat natychmiastowej likwidacji NFZ, mając świadomość, że uznaniowo rozdzielane pieniądze budżetowe mogłyby ominąć przychodnie i szpitale, z których korzystają.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację