Rz: W ostatnich latach tempo wzrostu sprzedaży kosmetyków na świecie i w Polsce spada. Czy to oznacza, że kojarzony od lat z kryzysami efekt szminki teraz zniknął?
Magnus Brännström:
Na pewno ludzie mają teraz mniej pieniędzy, choć wydatki na urodę należą do tych codziennych, niewielkich przyjemności, których w trudnych czasach także potrzebujemy, a może nawet bardziej.
Jednak w przychodach większości firm, w tym Oriflame, jakoś tego nie widać. W zeszłym roku wasza sprzedaż tylko nieznacznie poszła w górę?
Jak wspomniałem, jeden powód to kryzys, gdy ludzie starają się na wszystkim oszczędzać. Jednocześnie trzeba pamiętać, że przez dłuższy czas, na wielu rynkach, szczególnie w krajach Europy Środkowo--Wschodniej i WNP, bardzo szybko rośliśmy. Do 2010 roku przychody Oriflame zwiększały się tu dwukrotnie szybciej niż cały rynek kosmetyczny, który też rósł dwa razy szybciej niż cała gospodarka. Takiego tempa nie da się utrzymać na zawsze. Także dlatego, że wraz ze wzrostem zamożności konsumentom przybywa większych wydatków związanych np. z urządzaniem mieszkań. Nie oznacza to, że kupują mniej kosmetyków, ale tak bardzo nie zwiększają już zakupów.