Za chwilę minie nam jedna trzecia 2013 r. A w branży czarnego złota jak było słabo, tak dalej słabo jest. Nikt nie mówił, że ten rok będzie łatwy, ale wydawało się, że trwająca pół roku zima sprawi jednak, że wielka góra węgla w końcu się sprzeda, przynajmniej częściowo. Nic z tego. Na zwałach kopalń węgla kamiennego nadal zalega jakieś 9 mln ton niesprzedanego surowca, a węglowa górka wcale się nie kurczy. W zarządach spółek węglowych nastąpiły tylko kosmetyczne zmiany, ale na razie trudno mówić o nowym otwarciu skoro walne nie przypieczętowały jeszcze wyników konkursów.

Z kolei wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński, nadzorujący branżę, ogłosił niedawno, że przyjrzy się kontraktom prezesów tak, by ich zarobki były powiązane z wynikami. Jak to rozumieć? Cóż, ja rozumiem, że wcześniej było tak (przepraszam za kolokwializm) czy się stoi, czy się leży... Tylko chciałam zauważyć, że skoro już przy zarządach jesteśmy, to one choćby nie wiem jak się starały, to w większości przypadków bez zielonego światła z resortu gospodarki naprawdę niewiele mogą (Kompania Węglowa, Katowicki Holding Węglowy i Węglokoks to jednoosobowe spółki Skarbu Państwa). Ale patrząc na obecną sytuację w branży słowa ze skeczu Stuhra pasują tu niestety idealnie – bo w górnictwie za dużo jest dziś gadania, a za mało decyzji. Mam wrażenie, że para gdzieś uleciała i brakuje pomysłów na to, co dalej. Owszem, są fajne inwestycje w każdej ze spółek, ale jednak to nie wszystko. Coś w którymś momencie „nie zagrało" – bo jak inaczej tłumaczyć węglową górkę, cały czas milionowy import węgla i szczątkowy eksport? Przestańmy zwalać wszystko na łupkową rewolucję w USA i patrzeć, co zafundują nam Chińczycy. Owszem, to ważni gracze, ale skoro tak, to zastanówmy się, idąc dalej, czy wszystkie kopalnie są nam potrzebne. Może część z nich jednak naprawdę należałoby na jakiś czas wygasić, skoro spowolnienie gospodarcze pokazuje, że węgiel kamienny się nie sprzedaje? Specjalnie podkreślam, że chodzi mi o kamienny, bo jeśli akurat chodzi o brunatny, to ten radzi sobie całkiem nieźle – w 2012 r. wzrosła o kilka proc. produkcja energii z tego paliwa. Oczywiście kosztem kamiennego.

Skoro w takim razie polskie czarne złoto nie przegrywa nie tylko z konkurencją z zewnątrz, ale także z wewnątrz, to może czas jednak wstańmy, zróbmy i niech się zadzieje, zamiast siedzimy, gadamy i nic się nie dzieje? Bo inaczej górnictwo naprawdę odbije się z hukiem od ściany do której już dzisiaj doszło.