To chyba rekordowa długość przygotowania ustawy, nawet w przypadku Brukseli. Jednocześnie rzadko który projekt wzbudzał tyle emocji, co właśnie SES.
A pozornie, na logikę, wydawałoby się, że wszystkim powinno zależeć na tym, żeby podróże lotnicze po Europie były szybsze, tańsze i krótsze. A co za tym idzie i czystsze mogłoby być powietrze, bo linie będą zużywały mniej paliwa. O kosztach samych linii, wynikających z oszczędności kerosenu i szybszej rotacji floty nie wspominając. Projekt SES był dyskutowany ze wszystkimi zainteresowanymi. Z rządami, przedstawicielami linii lotniczych, pilotami i kontrolerami ruchu lotniczego. Przy tym ci ostatni są kategorycznie przeciwni, bo uważają, że lepiej mieć mniej władzy, ale pewnej. Jednocześnie UE nie miała żadnych wątpliwości przy wprowadzaniu opłat za emisję CO2 od unijnych przewoźników. Linie płacą i płaczą.
W tej całej skomplikowanej sprawie można „liczyć", jak zawsze, na francuskich kontrolerów ruchu. Protestując przeciwko SES, ogłosili strajk od 11 do 13 czerwca, od 5 rano do 10 wieczorem. W ten sposób wyprzedzili i wydłużyli Europejski Dzień Protestu Transportowców, który zawsze skrupulatnie świętowali tuż po 14 lipca.
To będzie wielki test dla francuskiego rządu, czy potrafi poradzić sobie ze związkowym terrorem. Tak samo, jak i dla samej Unii, czy wreszcie w tej sprawie wykaże się konsekwencją. I czy z taką samą skrupulatnością Bruksela będzie karała kraje opieszałe we włączaniu się w europejski projekt SES, z jaką wykazała się w nakładaniu na lotnictwo opłat za emisję CO2. I chyba warto się poważnie zastanowić: czy jest możliwe, by kilkusetmilionowa Europa mogła być zakładnikiem kilkutysięcznej grupy zawodowej, która krzykiem i szantażem jest w stanie zablokować prawo korzystne dla reszty?