Mogą też w ten sposób uniknąć problemów związanych z corocznymi bankructwami biur podróży, co zawsze tysiącom turystów skutecznie krzyżuje plany wakacyjne. Ten sezon ma już za sobą przynajmniej jedno duże bankructwo, a właściwie dopiero teraz się rozpoczyna.

Dlatego już od kilku miesięcy trwa wielkie polowanie na okazje – z jednej strony na bilety, z drugiej – jak najtańsze kwatery. Cieszy to zarówno przewoźników, jak i serwisy zakupów grupowych, dla których turystyka stała się jednym z głównym segmentów działalności.

Jednak smutna prawda wygląda tak, że większość Polaków na wakacje nie wyjeżdża wcale. Na nich nawet obniżone ceny wrażenia nie zrobią, podobnie jak na kolejnej dużej grupie, która wypoczywa w kraju, zazwyczaj nawet w tych samych co roku miejscach. Ten rok jeszcze bardziej zachęca do zaciśnięcia pasa – gospodarka na razie z małymi szansami na ożywienie, dlatego Polacy dotychczas występujący w roli naczelnych optymistów w Europie, mocno obniżyli swoje oceny i dużo ostrożniej planują wszelkiego typu wydatki z rozrywkami oraz wakacyjnymi wyjazdami na czele.

Wydaje się, że lepiej zostać w kraju, bo bliżej, mniej ryzykujemy. Jednak wystarczy oszacować, ile będzie trwała podróż, by okazało się, że na hiszpańskie plaże dotrzeć można szybciej niż nad Bałtyk. Jednak chyba głównym argumentem przeciwko krajowym wakacjom pozostają ciągle ceny. Może w ciasnych pokoikach bez łazienki drogo nie jest, ale hotele liczą sobie słono. Nie bez znaczenia jest także zupełnie nieprzewidywalna pogoda. Jeśli ktoś miesiącami czeka na upragnione dwa tygodnie wakacji, trudno się dziwić, że woli pojechać w miejsce, w którym na pewno będzie świeciło słońce, a temperatura przekroczy 30 stopni. Nad Bałtykiem gwarantowany jest tylko piękny piasek.