Prezesi i pozostali członkowie zarządów dużych banków od lat są w ścisłej czołówce najhojniej wynagradzanych menedżerów w biznesie. Tak jest zarówno w Europie Zachodniej, jak i w Polsce. Nawet jeśli najpierw na Zachodzie, a teraz i u nas widać już wpływ unijnych regulacji, które limitują wysokość premii w sektorze finansowym. Jednak i tak płace gwiazd bankowości idą w miliony.
To może stwarzać wrażenie, że zarobki w całym sektorze bankowym są fantastyczne. Nie do końca zgodne z prawdą, bo zróżnicowanie płac jest tu nie mniejsze niż w niekojarzonym z wysokimi płacami handlu detalicznym.
Owszem, w centralach na bardzo wyspecjalizowanych stanowiskach, gdzie pracują np. eksperci od zarządzania aktywami czy private bankingu, zarobki biją na głowę krajową średnią. Jednak poza centralą są setki, a czasem i tysiące lokalnych oddziałów, gdzie banki dopasowują płace do poziomów lokalnych. Tutaj przeciętna płaca, zwłaszcza wśród szeregowych pracowników, nie zawsze dorównuje krajowej średniej.
Widać to także w Ogólnopolskim Badaniu Wynagrodzeń firmy Sedlak & Sedlak. Banki nie należą tam bynajmniej do ścisłej czołówki najlepiej płacących branż. Tę tworzą IT, telekomunikacja i ubezpieczenia.
W zeszłym roku przeciętna płaca brutto w bankowości (5 tys. zł) znalazła się na czwartym miejscu branżowej listy zarobków. Bardzo więc jej daleko do milionowych stawek świata bankierów, który jednak wraz z konsolidacją banków z roku na rok się kurczy.