Dyrektywa środowiskowa UE dla gazu łupkowego

Gdybyśmy zadali pytania: po co istnieje państwo i jakie cele ma realizować, większość z nas na pierwszym miejscu wymieni wzrost gospodarczy i podnoszenie standardu życia obywateli.

Publikacja: 17.10.2013 12:52

Dyrektywa środowiskowa UE dla gazu łupkowego

Foto: Fotorzepa, Karol Zienkiewicz

Jest to niewątpliwie słuszne, bowiem wszystkie inne szczytne cele łatwiej jest zrealizować w kraju bogatym niż biednym.

Także Unia Europejska, organizacja międzynarodowa mającą cechy konfederacji państw, w podstawowym swoim dokumencie, czyli traktacie o Unii Europejskiej, jako zasadniczy cel wymienia promowanie rozwoju ekonomicznego i społecznego. Do tego dorzuca wyrównanie rozwoju gospodarczego regionów i polepszenie standardów życia. Tyle teoria. A teraz jej praktyczne zastosowanie.

W Stanach Zjednoczonych pierwszy komercyjny szyb wydobywający gaz łupkowy został uruchomiony w 2002 roku. Dzisiaj, po dziesięciu latach, dzięki łupkom Stany dogoniły Rosję w produkcji gazu. W Europie gazu łupkowego się nie wydobywa, a jego poszukiwania prowadzone są na niewielką skalę.

Zasoby gazu w Europie są prawdopodobnie znacznie mniejsze niż w Stanach, a rentowność jego wydobycia niższa. Jednak bezpieczeństwo energetyczne krajów Unii jest istotnie słabsze, bo uzależnione od dostaw ropy i gazu z jednego państwa.

Wydawać by się mogło, że w tej sytuacji Unia w celu promowania ekonomicznego rozwoju robić będzie wszystko, aby wspierać produkcję gazu łupkowego. Jak wiemy, tak nie jest. Parlament Europejski przegłosował (322 głosy za, 311 przeciw) zaostrzenie dyrektywy środowiskowej dla gazu z łupków, postulując sporządzanie oceny oddziaływania inwestycji na środowisko już na etapie prowadzenia poszukiwań. Oznacza to nie tylko utrudnienia dla przyszłej produkcji, lecz także praktyczne zahamowanie prac poszukiwawczych, które stają się kosztowniejsze i długotrwałe.

Nie jest to pierwszy przypadek podejmowania przez Unię decyzji w istocie hamującej wzrost gospodarczy. Warto przypomnieć osławiony pakiet klimatyczny, mający podobne konsekwencje dla wytwarzania podstawowego czynnika produkcji, jakim jest energia.

Oczywiście w obydwu przypadkach, tak jak i w całej masie drobnych, może mniej groźnych, ale w sumie dokuczliwych zakazów i ograniczeń, zwolennicy takich regulacji powołują się na ekologię i ochronę środowiska. Rzecz jednak w tym, że produkcja stuprocentowo bezpieczna ekologicznie nie istnieje, a wielkie zagrożenie dla środowiska nie zostało potwierdzone (w USA przez dziesięć lat intensywnego wydobycia nic złego się nie stało). Mamy tu zatem – i to w czasie bardzo silnej recesji – konflikt celów. Jeden z nich ma charakter znacznie bardziej wymierny i motywowany czynnikami ekonomicznymi. Natomiast konsekwencje drugiego są jedynie prawdopodobne, za to cel ten jest silnie motywowany względami ideowymi.

Być może wciąż bogatą Unię stać na szaleństwa energetyczne. Zapewne jednak nie stać na to Polski. A owo „ukąszenie ekologiczne" ma silną skłonność do rozpowszechniania. Oto województwo małopolskie chce wprowadzić w Krakowie natychmiastowy zakaz palenia węglem, zaś rząd chce, aby za siedem lat zakaz taki rozciągnąć na obszar całej Polski. Jest to nie tylko równoznaczne z zamknięciem krajowych kopalń i zwiększeniem importu gazu. Oznacza także, że zmuszamy obywateli – i to tych najuboższych – do ponoszenia wysokich kosztów inwestycyjnych i podwyższamy im bieżące koszty ogrzewania. Mało, a właściwie nic, nie mówi się przy tym o systemie bodźców, które mogłyby uczynić konwersję energetyczną opłacalną. Dlatego w następnych wyborach chętnie  zagłosuję na partię, która wzniesie hasło: gospodarka tak, szaleństwa ekologiczne – nie!

Jest to niewątpliwie słuszne, bowiem wszystkie inne szczytne cele łatwiej jest zrealizować w kraju bogatym niż biednym.

Także Unia Europejska, organizacja międzynarodowa mającą cechy konfederacji państw, w podstawowym swoim dokumencie, czyli traktacie o Unii Europejskiej, jako zasadniczy cel wymienia promowanie rozwoju ekonomicznego i społecznego. Do tego dorzuca wyrównanie rozwoju gospodarczego regionów i polepszenie standardów życia. Tyle teoria. A teraz jej praktyczne zastosowanie.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Kredyt za drogi? Szymon Hołownia znalazł chłopca do bicia
Opinie Ekonomiczne
Trusewicz: O Bondzie co wybrał Rosję
Opinie Ekonomiczne
Marek Kutarba: Okręty podwodne ważniejsze od apache'ów
Opinie Ekonomiczne
Moja propozycja dla zespołu Brzoski: prywatyzacja przez deregulację
Materiał Promocyjny
Zrównoważony rozwój: biznes między regulacjami i realiami
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Jak osuszyć ocean biurokracji i wyjść z cienia Ameryki
Materiał Promocyjny
Zrozumieć elektromobilność, czyli nie „czy” tylko „jak”