W dyskusji nad rządowymi propozycjami zmian w OFE zaczyna coraz częściej pojawiać się argument „wyższej konieczności" zarówno w kwestiach ekonomiczno-finansowych, jak i konstytucyjno-prawnych. Jednak alternatywa: albo nacjonalizacja aktywów OFE, albo katastrofa finansów publicznych jest z gruntu fałszywa i niebezpieczna dla funkcjonowania demokratycznego państwa.
Strachy na Lachy!
Zacznę od kwestii ekonomiczno-finansowych, czyli alternatywy albo nacjonalizacja co najmniej połowy aktywów finansowych zgromadzonych w OFE, albo przekroczenie progów ostrożnościowych w finansach publicznych i konieczność znaczących podwyżek podatków.
Pojawiające się opinie ze strony przedstawicieli Ministerstwa Finansów, Narodowego Banku Polskiego, Sejmowej Komisji Finansów Publicznych i wielu innych zwolenników rządowych zmian w OFE straszą koniecznością podwyżki podatków dla zbilansowania deficytu, a w rezultacie osłabieniem dynamiki wzrostu gospodarczego i utratą zaufania przez inwestorów finansowych, co powiększałoby koszty finansowania długu na rynku prowadząc do jeszcze wyższej podwyżki podatków.
Takie błędne koło finansowanie-dług-deficyt-podatki miałoby zakończyć się kryzysem niewypłacalności państwa jak w Argentynie czy bliższej nam geograficznie i kulturowo Grecji. Perspektywa zatem przerażająca i mająca prowadzić do wyboru mniejszego zła, czyli II rozbioru OFE. Pozwoliłem sobie kiedyś takim mianem określić rządowe propozycje zmian w ustawie o OFE, bo pierwszy rozbiór OFE miał miejsce w 2011 r., gdy zmniejszono wysokość składki przekazywanej do OFE, a rozwiązanie to miało być tymczasowe oraz prowadzić do zreformowania OFE pod kątem większej efektywności.
Tymczasem „reforma" skończyła się obecnymi rządowymi propozycjami, które faktycznie doprowadzą do likwidacji OFE. Kolejny III rozbiór OFE będzie już więc tylko formalnością. Analogie historyczne są zatem usprawiedliwione. Ale jaka jest alternatywa?