Rosyjskie media co raz donoszą, że prezydent Putin odwiedził pracujących na nowym złożu nafciarzy z Rosneft, gazowników z Gazpromu; premier Miedwiediew spotkał się z szefami koncernów energetycznym, branżowymi inwestorami; przyleciał na otwarcie nowej elektrowni wodnej, nagrodził odkrywców nowych złóż itp., itp.
Rządzący Rosją nie mają zahamowań w podkreślaniu jak ważna jest dla nich branża paliwowo- energetyczna. Takie wsparcie, nawet jeżeli ogranicza się do działań fasadowych, przecinania wstęg czy nic nie mówiących deklaracji, samą obecnością najwyższych osób w państwie, tworzy dobrą atmosferę. A to przyciąga inwestorów i zachęca firmy do większego wykładania pieniędzy, choćby na poszukiwania gazu łupkowego.
Tymczasem u nas premier nie odwiedza odwiertów gazu łupkowego, nie robi spotkań z energetykami czy firmami szukającymi u nas surowców; nie pyta się inwestorów na cyklicznych spotkaniach (na takie Putin zaprasza największych inwestorów w Rosji), czego im w naszym prawie czy praktyce brakuje itp., itd.
Co więc robi nasz premier? Jeżeli wrzucić w przeglądarkę frazę „premier Tusk odwiedził", to wyskoczy sobotnia wizyta w największej bazie ropy naftowej pod Płockiem, przy okazji oddania tam nowych zbiorników pozwalających zgromadzić więcej ropy na ciężkie czasy. I jest to inwestycja nie tylko duża (77 mln zł), ale i bardzo ważna dla nas wszystkich. Premier powinien tam być by to podkreślić.
Ale potem przeglądarka pokaże nam, że „premier odwiedził rodzinę w Płocku, dom dziecka z zambijskim Kasisi; siedzibę ABW; miasto Pułtusk, szkołę w Kurzętniku; poszkodowanych w wybuchu gazu; Policyjne Centrum Dowodzenia w Legionowie; miejsca zniszczone przez trąbę powietrzną; miasto Szczecin; polskich komandosów, placówkę straży granicznej; wojskowe zakłady w Siemianowicach; stoisko Węglokoksu SA na targach górniczych. I to tylko w ciągu niecałych dwóch miesięcy.